środa, 20 sierpnia 2014

Pokochać siebie

"Podstawą do odnalezienia siebie jest umiejętność pokochania siebie, zaakceptowania siebie kawałek po kawałku, ze swoimi talentami i wadami, z historią swojego życia, ze schematami, w których się do tej pory żyło. Druga osoba nie jest w stanie dać pełnej akceptacji". To co napisałaś o tym, że jesteś szczęśliwa nie brzmi dla mnie jak banał, bo jest w Tobie coś takiego, nie wiem jak to nazwać, taki wewnętrzny pokój, radość która emanuje, może i mnie uda się taki stan osiągnąć...

(fot.lovingspring.pinger.pl)

To fragment maila, który wczoraj przysłała jedna z dzielnych niewiast - Jadzia. Wędrując po blogu, trafiła do zakładki Samotność i zatrzymała się tam na dłużej. W odpowiedzi napisała mail ze swoją refleksją, dotyczącą życia w pojedynkę, radości i smutków z nim związanych, trudu akceptacji siebie i swojej drogi. Jestem Jej ogromnie za to wdzięczna, ponieważ temat braku akceptacji siebie, poczucia odrzucenia oraz samotności serca, nie był poruszany na blogu od ponad roku. A przecież tak często pojawia się on w życiu wielu kobiet. Młodych i starszych, mężatek i niezamężnych, matek i bezdzietnych. 

Myślę, że warto powrócić do wpisów i komentarzy z tej zakładki, np do: Żyć z klasą na przekór przeciwnościom! czy Modlitwa nie idzie na marne - świadectwo Oli

W tym kontekście przypominają mi się także słowa o. Pawła Drobota CSsR, wypowiedziane podczas konferencji na jednym ze spotkań DN: Poczucie szczęścia, spokoju i wewnętrznej harmonii pochodzi z pełnienia woli Bożej, z zasłuchania się w Jego głos i osobistej odpowiedzi: "Panie, oto jestem, poślij mnie".



Droga do akceptacji siebie nie jest łatwa. To proces, który czasem trwa długo. Dlatego trzeba dać sobie czas i być cierpliwą. Trwać na modlitwie, na rozważaniu Słowa Bożego, na adoracji.  Nawet wbrew wewnętrznym oporom, niechęci, rozdrażnieniu.  Po prostu trwać... Pan Bóg będzie prowadził swoim Słowem. Będzie uzdrawiał, przemieniał, składał na nowo.

Słowo na dzisiaj to obietnicą Boga wypowiedziana ustami proroka Ezechiela: "I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza" (Ez 36, 27).


A w Psalmie 51 czytamy: "Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów we mnie moc ducha"



Niech to słowo stanie się naszą modlitwą. Owoce będą zaskakujące, jestem pewna.  Dla Boga nie ma nic niemożliwego.  On dotrzymuje obietnic.  I spełnia najgłębsze potrzeby serca. 

Z kolei jutrzejsze Słowo Boże zaskakuje mnie jeszcze bardziej:
 
"Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele" - to z Izajasza (Iz 9,1). 

A w Ewangelii wg. św. Łukasza czytamy fragment 
opisujący chyba najbardziej nierealne wydarzenie w dziejach ludzkości:

 "Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, . Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca. Na to Maryja rzekła do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? Anioł Jej odpowiedział: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa! Wtedy odszedł od Niej anioł" (Łk 1,26-38)

 Dla Boga nie ma nic niemożliwego!  Potrzebuje On jedynie naszego zawierzenia, naszego zaufania,  naszego "niech mi się stanie".

"Poczucie szczęścia, spokoju i wewnętrznej harmonii pochodzi z pełnienia woli Bożej, z zasłuchania się w Jego głos i osobistej odpowiedzi: "Panie, oto jestem, poślij mnie". 

_____________________________

Bardzo ciekawie temat ten porusza o. Adam Szustak OP w konferencji "Judyta. Czym jest siła kobiety".





17 komentarzy:

  1. "Podstawą do odnalezienia siebie jest umiejętność pokochania siebie, zaakceptowania siebie kawałek po kawałku, ze swoimi talentami i wadami, z historią swojego życia, ze schematami, w których się do tej pory żyło. Druga osoba nie jest w stanie dać pełnej akceptacji". To prawda, choć czasem trudna do zrozumienia... Uczę się właśnie zaakceptowania siebie kawałek po kawałku.....Bardzo chciałam,aby to druga osoba mnie w pełni zaakceptowała, ale niestety tak nie było i było bardzo trudno..Teraz wierzę,że coraz bliżej jestem tego, abym to ja siebie zaakceptowała. Na swój sposób jestem szczęśliwa, choć wiem,że są chwile,że nie umiem zaakceptować siebie, a może swojej historii życia. Cieszę się,że jest ten blog i można swoje refleksje w taki sposób przekazać. Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezus Ci błogosławi w tym odkrywaniu siebie i uczeniu się samoakceptacji. On chce byś była szczęśliwa. Bardzo szczęśliwa. Stworzył Cie na swój obraz i swoje podobieństwo, stworzył piękną, godną, w pełni wartościową. Niczego Ci nie brakuje. Wspieram Cię mocno.

      Usuń
    2. Dzięki za wsparcie.Ewa

      Usuń
  2. Dobrze, że temat został przypomniany. Jest tak wiele obolałych serc, które nie wiedza już same, gdzie szukać nadziei. Proszę o modlitwę.

    OdpowiedzUsuń
  3. "bo jest w Tobie coś takiego, nie wiem jak to nazwać, taki wewnętrzny pokój, radość która emanuje" - to prawda jest coś takiego;) na szczęście zarażasz tym, więc nam się tez dostaje;) Dzięki za ten wpis i czekam na cd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam niczego, czego nie otrzymałabym od Boga. On każdemu chce dawać w obfitości. Chwalmy Pana!

      Usuń
  4. Piękna pieśń. Bardzo ją lubię. Dziękuję Aga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz rację, jest niesamowita! Pierwszy raz usłyszałam ją nie tak dawno, w radio, po czym zobaczyłam ,że wrzuciłaś ją też na bloga( wpis"uwielbienie") Dla mnie to wyjątkowa piosenka i ten wpis o uwielbieniu też...!!!
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję;) Nie wiem komu, ale dziękuję;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie zakończyłaś ten wpis;) masz rację, nie warto chodzić na kompromisy ze zdrowym rozsądkiem i własnymi marzeniami. Trzeba Bogu oddać serca, niech On sam je przemienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te słowa akurat pochodzą z listu ks. Marka Dziewieckiego do mojej koleżanki. Zamieszczałam ten list na blogu, jest świetny.
      http://dzielneniewiasty.blogspot.com/2013/05/list-do-m.html

      Usuń
  8. Też bardzo cierpię z powodu mojej samotności. Ale zaczyna do mnie docierać, że poczucia swojej wartości i piękna mam poszukiwać w sobie i Bogu. Dociera do mnie, że żaden człowiek mi jej nie da. Dociera nawet więcej (to z obserwacji małżeństw moich niektórych koleżanek) - że ten drugi człowiek może wręcz tą wartość niszczyć. Po wielu ciężkich latach borykania się z samotnością i nieakceptacją życia, jestem już w dobrym miejscu. Ale wiem też, że droga przede mną długa. Wierzę, ze kiedyś będę szczęśliwa (niezależnie od tego czy wyjdę za mąż czy nie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam posłuchać całej konferencji o. Szustaka "Judyta. Czym jest siła kobiety". Naprawdę oczy otwierają się szeroko. Mnie jak łapie kryzys, to słucham. I siła jest!:)

      Usuń
  9. Dla autora powyższego komentarza.
    "Samotność jest darem Boga.
    Powołuje do większej,
    oczyszczonej przez cierpienie , miłości."

    Wszystkiego dobrego;)
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja mam mieszane uczucia, czytając te komentarze. A to z tego powodu, że ja sama nie czuję się szczęśliwa, mimo że akceptuję samą siebie (długa i bolesna była to droga, żeby się tego nauczyć), że wiem i czuję, że mężczyzna nie jest mi potrzebny do pełni szczęścia.

    Przez długi czas czułam wyrzuty sumienia, bo wydawało mi się, że zrobiłam wszystko, żeby się czuć szczęśliwą, że dojrzałam, że mam wszystko, łącznie z miłością Boga, żeby się za taką uważać. Że powinnam, bo wszycy na okrągło tak mówili. A jednak się nie.

    Aż przeczytałam książkę zakupioną na rekolekcjach: "Integracja emocjonalna. Jak uwierzyć, że jesteś kochany i ptrafisz kochać", A, Terruwe i C. Baarsa. I zrozumiałam, że nie ma tu mojej winy, że mogę się czuć nieszczęśliwa, bo ja właśnie POTRZEBUJĘ drugiej osoby do tego, żeby pełnię szczęścia osiągnąć. Bo są na tym świecie osoby, które muszą mieć kogoś, kto zapełni tę dziurę, którą w duszy wyrwali rodzice.

    Jak to napisał kiedyś Sartre, skrzywdzony przez niedojrzałą matkę: "Moja samotność jest moim więzieniem, karą za zbrodnie, o których nie mam pojęcia". To jest to, co czuję przez całe życie.

    Dlatego nie bójcie się okazywać życzliwości, bo może traficie na kogoś, kto tego bardzo potrzebuje, żeby zrobić kolejny, mały krok ku pełni zdrowia. Nawet jeśli nie okazuje, że jest mu to potrzebne, że mu na tym zależy. Albo tego po prostu jeszcze nie umie. Tacy ludzie potrafią to głęboko ukryć, bo rzadko spotykają się ze zrozumieniem otoczenia. Jak zresztą mogą na to liczyć, skoro jego rodzice na to się nie zdobyli?

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziekuje ze jestescie ,bo dzieki Wam rozpoczynam dzien lepiej ,madrzej .
    Z BOGIEM .

    OdpowiedzUsuń