wtorek, 13 maja 2014

Siedem blasków świętości Edyty Stein

A oto coś, co możemy potraktować jako kontynuację tegorocznej majówki w Krakowie. Jedna z konferencji Dorothy Cummings - "Teologia kobiecości" - dotyczyła tej fascynującej kobiety jaką była Edyta Stein. Ks. prof. Mariusz Rosik (2ryby.pl) opowiada kim była, jak żyła, jaka jest historia jej nawrócenia. Inspirująca historia życia.


 O pozostałych blaskach -  TUTAJ.


12 komentarzy:

  1. Rewelacyjna kobieta! A jakie Jej dzieła polecasz do przeczytania?

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiem na to pytanie, chociaż nie było ono skierowane do mnie...;)
    Wymienię tylko niektóre jej książki, ponieważ Edyta Stein uprawiała przede wszystkim pracę naukową, była fenomenologiem, dużo też tłumaczyła. Ale warto (zwłaszcza na tym blogu) polecić jej książkę o kobiecie "Kobieta. Jej zadanie według natury i łaski". Lektura tej książki bardzo by się przydała nam, współczesnym kobietom, jako antidotum, w czasach, w których tak łatwo się zagubić. Edyta (kobieta i filozof) bardzo wnikliwie opisuje naturę kobiety, broniąc kobiecości - i jak wiadomo, jej myślą o kobiecie inspirował się także Jan Paweł II.
    Wydawnictwo Karmelitów Bosych w Krakowie wydało Dzieła Edyty Stein. Warto polecić z tej serii "Dzieje pewnej rodziny żydowskiej",
    w której opisuje ona swoje dzieciństwo i młodość we Wrocławiu na tle życia swojej tradycyjnej rodziny żydowskiej, studia w Getyndze i całe to ciekawe środowisko filozoficzne skupione wokół profesora Husserla. To tutaj zawarła wiele młodzieńczych przyjaźni, a niektóre z nich przetrwały prawie całe jej dorosłe życie. Kolejna lektura to trzytomowy "Autoportret z listów" - zapis całej jej bogatej korespondencji do przyjaciół i rodziny, którą starała się prowadzić bardzo systematycznie przez całe swoje życie, również w klasztorze. Ciekawe są (zwłaszcza dla nas Polaków) jej Listy do Romana Ingardena, przyjaciela z czasów studenckich, późniejszego profesora filozofii m.in. we Lwowie i Krakowie, którego w swojej młodości darzyła także uczuciem. Ich przyjaźń przetrwała prawie do końca jej życia (korespondencja obejmuje lata 1917-1938, św. Edyta Stein ginie w 1942 w Auschwitz). Są to chyba najbardziej osobiste listy, w których odsłonia się także jako kobieta. I mimo, że część ich listów została zniszczona, pewnie tych najbardziej prywatnych, to wyłania się z nich bardzo ciekawy portret kobiety: kobiety poszukującej swojej ścieżki życia, kobiety - filozofa, późniejszej karmelitanki... Jest to również historia pięknej przyjaźni (niepospolitej) kobiety i mężczyzny.
    Droga do Boga Edyty Stein wiodła dalej od Husserla przez Tomasza z Akwinu do św. Jana od Krzyża, od filozofii poprzez teologię do mistyki, co przejawiało się również w jej pracy. Ostatnim jej dziełem i ukoronowaniem prac teologicznych jest "Wiedza krzyża. Studium o św. Janie od Krzyża".

    Warto przywołać tutaj jeszcze s. Immakulatę Adamską, karmelitankę bosą (1922-2007), która przetłumaczyła wiele prac Edyty Stein
    z niemieckiego na polski - wykonując tytaniczną pracę, opatrując książki swoimi komentarzami, pisząc o niej, przybliżała jej postać
    i dzieło, "wczuwając" się w nią... (ES swoją pracę doktorską napisała pt. "O zagadnieniu wczucia"). Jest ona także (s. Adamska) autorką mojej ulubionej nowenny do św. Teresy Benedykty od Krzyża.

    et

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, dziękuję za tę obszerną wypowiedź. Sama na pewno skorzystam z Twoich propozycji.

      Usuń
  3. Dzięki Ewa. Coś czuję, że trzeba będzie się zagłębić w jej historię. W wielu miejscach ostatnio na nią natrafiam...
    Ania A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, komentarz trochę mi się rozrósł, a tekst "rozjechał", nie wiem dlaczego (?).
    Ale wydaje mi się, że nie można rozdzielać życia Edyty Stein od jej dzieła. Nie da się zagłębić się w jej postać, bez poznania wydarzeń z jej życia (bp Ryś:)). Są nierozerwalnie splecione ze sobą.
    Przyszła mi do głowy taka myśl w trakcie pisania poprzedniego komentarza. Dotyczy ona kobiet, które są lub czują się samotne, to nie zawsze to samo. Edyta żyła sama (ale nie samotna) w świecie do 42 roku życia, kiedy to wstąpiła do klasztoru. Jednak jej życie było pełne. Łączyły ją silne więzi z rodziną (sześcioro rodzeństwa i mama), ale było też bardzo bogate w Przyjaźnie. Miała bardzo wielu przyjaciół, których odwiedzała, z którymi się spotykała, dużo podróżowała, korespondowała, współpracowała, pomagała. Również w Karmelu jej przyjaciele często ją odwiedzali, żeby porozmawiać z nią przez kraty rozmównicy. W klasztorze dzieliła swój czas rekreacji, bo tylko wtedy mogła pisać, między pracę naukową a listy do rodziny i przyjaciół (jej siostra Róża przepisywała je czasem przez kalkę). Dużo pracowała, ale w centrum jej pracy zawsze była Osoba - kobiety czy to człowieka w ogóle, Chrystusa, Boga... Przyjaźniła się, ale nikogo nie zawłaszczała. Jej przyjaźń do Romana Ingardena przetrwała mimo niespełnionej miłości (a musiała się poczuć zraniona jako kobieta). Przeszła ponad to uczucie, gotowa trwać w przyjaźni, co jest bardzo trudne, ale świadczy o wielkiej klasie tej kobiety.
    Zauważyłam też, że osoby, które interesują się postacią św. Edyty Stein, jakoś zajmują się nią, poznają ją, często również doświadczają zażyłości z nią.......

    et

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pęknie to napisałaś. Niezwykłe ujęcie sprawy. Mobilizujesz coraz mocniej, by sięgnąć po jej dzieła i bardziej poznać;)
      Ewa, a Ty posiadasz któreś z wymienionych przez Ciebie dzieł? Jeśli tak, to może pożyczyłabym od Ciebie? Chyba, że nie wytrzymam do czerwca i sama wcześniej coś kupę;)

      Usuń
    2. Alu, nie mam zbyt dużo książek Edyty Stein. Mam "Wiedzę krzyża" i "Dzieje pewnej rodziny...". Przyznam, że bardzo dużo korzystam z Biblioteki (Śląskiej). Jest w niej większość książek, których szukam. Swoją przygodę z ES zaczęłam trzy lata temu pisząc o kobiecie, w oparciu w dużej mierze o jej książkę. Ale tej książki też nie posiadam, była wydana dość dawno (1999?) i chyba nie ma wznowień - korzystałam z biblioteki. Od jej "Kobiety" szybko przeszłam do jej Osoby i zaczęłam ją bliżej poznawać. Ale jestem na początku drogi. Książki filozoficzne i teologiczne są wymagające, pisane trudnym językiem fenomenologicznym - nie mam do tego dobrego przygotowania. Św. Jan od Krzyża to wyżyny rozwoju duchowego. Chyba jeszcze jestem w innym punkcie;) Po "Wiedzę Krzyża" - jeszcze nie odważyłam się sięgnąć, kiedyś (mam nadzieję) to zrobię. Lubię jej Listy, bo pokazują ją jako żywą osobę w różnych odsłonach. Poza tym czytam trochę książek innych autorów o niej. Mnie samej trudno byłoby ogarnąć tę postać całościowo - jako filozofa i teologa (zwłaszcza!), czy zakonnicę (!), dlatego lubię książki, które mają na nią szerszą perspektywę, niż ja sama mogłabym mieć. To mi pomaga. Traktuję Edytę Stein jako swoistego przewodnika - kobietę, żyjącą (prawie) współcześnie, w świecie trudnym (zdominowanym w dużym stopniu przez mężczyzn w tamtych czasach), poszukującą bardzo konsekwentnie Prawdy, dokonującą wciąż (trudnych) wyborów - przejście na chrześcijaństwo w tradycyjnej rodzinie żydowskiej wiązało się z ryzykiem odrzucenia przez najbliższych; będącej w bardzo głębokiej relacji z Bogiem i z ludźmi, jednak nie zawsze rozumianą... Tyle:)

      Alu, na dzisiaj jeszcze nie wiem, czy będę w czerwcu na spotkaniu:( Ale coś postaram się na ten temat Ci podrzucić przy kolejnej okazji. Pozdrawiam:) et

      Usuń
  5. Zajrzałam, a tu takie piękne, mądre komentarze. Dziękuję et. Przypomniałaś mi, że mam w domu pracę magisterską znajomej siostry franciszkanki pt. Życie zakonne a zaspokojenie najgłębszych pragnień kobiety w świetle pism Edyty Stein:) Przyznam, że mnie E. Stein zawsze "odstraszała" właśnie fenomenologią, która nie jest moją ulubioną dyscypliną zawodową. Twoje opisy jednak zachęcają do głębszego zmierzenia się z jej myślą. Pozdrawiam, MZ
    PS.s.Adamska to rzeczywiście osoba bardzo zasłużona dla myśli karmelitańskiej. W okresie liceum miałam szczęście mieć bliski kontakt z jedną z jej młodszych współsióstr i otrzymałam kilka jej książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję MZ:) Nie jestem filozofem, więc fenomenologia mnie nie odstraszała - na początku nie wiedziałam, co to jest;) Ale to była jej droga do Boga. Choć przyznaję, że ten język dla mnie nie-filozofa jest trudny. Język, nawiasem mówiąc, także Jana Pawła II.
      Mnie pociągnęła Edyta Stein, przede wszystkim jako kobieta, która szuka bardzo konsekwentnie i odważnie swojej drogi, a ta droga nie była zbyt popularna - była wyboista i często bardzo samotna (kobieta - filozof u progu XX wieku, zakonnica - Żydówka etc.).
      Jej studium o kobiecie jest naprawdę dobre:)

      Pozdrawiam:) et

      Usuń
  6. Thłumaczę swoje przemówienie teraz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekamy:) et

      Usuń
    2. Czekamy, czekamy;) I bardzo doceniamy trud włożony w tłumaczenie tej konferencji.

      Na swoim blogu Dorothy zamieściła pierwsze dwa przetłumaczone akapity:
      http://seraphicsinglescummings.blogspot.com/2014/05/where-theres-wola-theres-way.html

      Usuń