wtorek, 30 lipca 2013

Kto o nic nie prosi, niczego nie dostaje

Przeglądając dziś Bożego Zucha (TUTAJ) natrafiłam na komentarz, który ujął mnie do tego stopnia, że robię ten wpis. Jest to fragment książki Reginy Brett “Bóg nigdy nie mruga: 50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu", pt. "Kto o nic nie prosi, niczego nie dostaje" (lekcja 48, s. 280-285). Komentarz pojawił się w kontekście niedzielnego Słowa Bożego: "Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą" /Łk 11,1-13/.

„Wciąż czuję się bardzo niepewnie, kiedy mam się do kogoś zwrócić z jakąś prośbą. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to dość zabawnie, skoro utrzymuję się z pisania felietonów i przemawiam przed czterystoma tysiącami ludzi. Najwyraźniej wszechświat wiedział czego mi potrzeba. Zesłał mi również mężczyznę, który nauczył mnie jak znaleźć w sobie odwagę, żeby powiedzieć to, co mam do powiedzenia. Zanim poznałam mojego męża bałam się oddać sweter w sklepie, nawet jeśli miałam paragon. Wolałam przekazać ten sweter organizacji dobroczynnej niż zawracać sprzedawcy głowę pytaniami o zasady zwrotu towaru w jego sklepie.

Pod tym względem Bruce jest moim przeciwieństwem. Pewność siebie to jego cecha wrodzona. Kiedy czegoś chce, prosi o to. Nie boi się, że usłyszy: nie. A kiedy ktoś odmawia nie bierze tego do siebie. Nie potrafi zrozumieć takich tchórzy jak ja.

Dlaczego boimy się o coś zapytać albo poprosić?

Ze wstydu. Wstydzimy się pokazać innym, że czegoś nie wiemy albo czegoś potrzebujemy. (…)

Z dumy. Nie chcemy, żeby ktoś mógł nam powiedzieć: nie. Odmowa świadczyłaby o naszej słabości. Boimy się, jak wypadniemy w oczach pewnych siebie ludzi, którzy w rzeczywistości są równie niepewni jak my.

Ze strachu. Boimy się upomnieć o swoje, bo w ten sposób rozdrapujemy stare rany i znów czujemy się tak jak wtedy, gdy jako dzieci słyszeliśmy „nie”, kiedy najbardziej na świecie chcieliśmy usłyszeć „tak”.

Z poczucia winy. Nie chcemy sprawić komuś kłopotu. Nie zasługujemy na jego czas, energię ani uwagę – nawet jeśli płacą mu za to, żeby nam pomógł. Paraliżuje nas własna uprzejmość.

Mój mąż uważa, że strach jest uzasadniony, kiedy człowiek ma wyskoczyć z samolotu albo nurkować w pobliżu rekinów. „To potrafię zrozumieć” – mówi. Nie rozumiem natomiast, że ktoś może się bać poprosić stewardessę o zmianę klasy podróży. On potrafi prosić o wszystko i korzysta z tej umiejętności. Prosi w samolocie o przeniesienie do wyższej klasy. O lepszy pokój w hotelu. O zniżkę, bo uważa, że zawsze należy się targować. O darmową dolewkę. Pyta nawet o drogę!

A ja? Opowiem wam jaka jestem żałosna. Kiedy sąsiad z tyłu kopie mój fotel w samolocie, nie jestem w stanie go poprosić, żeby przestał. Kiedy siedzący za mną w kinie ludzie gadają, nie potrafię kazać im się zamknąć. Zamiast tego wstaję i zmieniam miejsce. Wolę być głodna, niż poprosić stewardessę o wegetariański posiłek.

Kiedy poczułam się z tym najgorzej? Wtedy, gdy moja sześcioletnia wówczas córka zabrała do sklepu garść monet na cukierki. Stałam w kolejce do kasy, a Gabrielle ułożyła swój stosik drobnych na taśmie. Kiedy przesunęłyśmy się bliżej, zobaczyłam, jak jakaś dziewczynka wyciąga rękę i zgarnia monety mojej córki. Mogła mieć około dwunastu lat. Patrzyłam jej prosto w oczy. Nie miałam w sobie dość siły, żeby ją powstrzymać. Właśnie ukradła pieniądze mojej córki, a ja nie umiałam nawet zapytać, co wyprawia, ani zażądać ich zwrotu.

(…) Od niedawna zaczęłam zwracać uwagę na ludzi, którzy potrafią walczyć o swoje. Notuję w pamięci, jakim sposobem osiągają cel. Moja przyjaciółka Sharon zabrała kiedyś pięcioletniego syna na mecz koszykówki. Dostali miejsca w najwyższej części hali. Kiedy wspinali się coraz wyżej, mały Finnegan się przestraszył. To było dla niego za wysoko. Zaczął płakać. Sharon wypatrzyła kilka miejsc na dole. Miała trzy możliwości: zmusić swojego przerażonego syna, żeby usiadł tuż pod sufitem, wrócić do domu, albo poprosić o takie miejsca, żeby się nie bał. Zapytała się biletera czy może się zamienić. Nie wiedział. Wskazał jej kogoś innego. Ta osoba skierowała ją do kolejnej. Sharon nie poddawała się. W końcu ktoś się zgodził. Finnegan obejrzał Cleveland Cavaliers i popisy LeBrona Jamesa siedząc tuż przy parkiecie. (…)

Jeśli o nic nie prosisz, niczego nie dostaniesz. Więc proś. Czasem usłyszysz „tak”, czasem „nie”. Ale jeśli nawet nie zapytasz, odpowiedź zawsze brzmi „nie”. Sam jej sobie udzieliłeś.”

______________________

Oba fragmenty zachęcają do tego, by nauczyć się umiejętnie prosić. Słowo 'umiejętnie' ma tu ogromne znaczenie. Zarówno w kontekście Boga jak i relacji z innymi ludźmi.

Prosząc Boga trzeba wiedzieć, że On wszystkich naszych próśb nie spełni - o tym mówi dalszy fragment Ewangelii: "Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą" /Łk 11,1-13/.

Czasem, nawet o tym nie wiedząc, prosimy Boga, by dał nam ów kamień, który na chwilę obecną zdaje się być dla nas wybornym chlebem, czy skorpiona, który w naszej ludzkiej ślepocie zdaje się być jajkiem. Takich próśb Bóg spełnić nie może, bo za bardzo Mu na nas zależy. Dlatego wydaje mi się, ze najpierw warto prosić Boga o Ducha Świętego, którego na pewno otrzymamy, a który ma moc oczyszczać nasze pragnienia i objawiać nam wolę Bożą. A człowiek pełniący wolę Bożą jest człowiekiem szczęśliwym. Sama z perspektywy czasu wiedzę o ile różnych spraw prosiłam kiedyś Pana Boga, a dziś myślę, że gdyby On je wtedy spełnił, to byłabym bardzo nieszczęśliwa. Bóg widzi dalej i wie więcej niż my.

Dar Ducha Św. jest przepięknym darem. To On ma moc uwolnić w nas wszystkie talenty i charyzmaty, to On przynosi przepiękne owoce: "miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” /Ga 5,22-23/. Te z kolei ułatwiają relacje z innymi ludźmi i przyczyniają się do umiejętnego proszenia ich o pomoc - o czym wspomina autorka powyższego fragmentu.

5 komentarzy:

  1. Tak...też mam z tym problem, spróbuje się przełamać, zapytać uprzejmie można zawsze...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś bardzo pragnęłam i starałam się o zatrudnienie w pewnej firmie. Praca tam może nie miała być jakąś wyjątkową, ale mnie mogła bardzo ułatwić kontynuowanie studiów. Próbowałam, modliłam się i ciągle pytałam o zatrudnienie w tej firmie. I NIC! Ciągle pracowałam w dotychczasowej firmie, nie mając zbyt wiele czasu na studia. Jakże było moje wielkie zdziwienie, gdy po ok. 3 latach od moich intensywnych prób starania się o zatrudnienie, owa firma ogłosiła niespodziewanie upadłość, w wyniku utraty dużego kontraktu. Jak ja Bogu dziękowałam, ze wówczas nie wysłuchał mojej prośby! Bóg widzi dalej, podczas gdy my wydaje się, ze cierpimy na krótkowzroczność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idealna puenta do tego wpisu. Dziękuję. I życzę wszystkiego dobrego.

      Usuń
  3. "Ojciec z nieba da Ducha świętego tym, którzy Go o to proszą" to wspaniała obietnica Jezusa, chcę też przede wszystkim prosić o Ducha Swiętego, aby przyszedł do mojego życia, aby je na nowo stwarzał. Dziękuję Alicjo za przypomnienie o darach Ducha,wierzę, że to Duch Święty potrafi nas naprawdę uszczęśliwić. Życzę wszystkim kobietom aby doświadczały Jego świętego działania.
    Rita

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też pod wpływem tego wpisu Ali zaczęłam prosić o Ducha Św.
    Dzięki Alu.
    Ania A.

    OdpowiedzUsuń