sobota, 7 marca 2015

Droga do Boga przez słabości i rany, czyli jak obchodzić się z własną niemocą

Na protalu katolik.pl trafiłam na cenny wywiad ks. Krzysztofa Wonsa SDS z ojcem Anselmem Grünem OSB, pisarzem i rekolekcjonistą, która odbyła się z okazji sesji modlitewnej  w Centrum Formacji Duchowej Salwatorianów w Krakowie. Sesja odbyła się w dniach 4-6 czerwca 1999 r. i była poświęcona tematowi: "Droga do wewnętrznego uzdrowienia". Treści wciąż aktualne, myślę, że warto przeczytać.


KW: Ojcze Anselmie, chciałbym na początku podziękować za przyjęcie zaproszenia do Centrum Formacji Duchowej Salwatorianów w Krakowie, w którym przeprowadzi Ojciec sesję: "Droga do wewnętrznego uzdrowienia". Temat, który zaproponowaliśmy, wydaje się być newralgicznym w życiu dzisiejszego człowieka. Jako kierownik duchowy spotyka się Ojciec wielokrotnie z osobami, które nie radzą sobie z bolesnymi następstwami życia nieuporządkowanego. Co, zdaniem Ojca, jest najczęstszą i najboleśniejszą raną współczesnego człowieka?
AG: Raną najboleśniejszą zadaną człowiekowi jest być pozbawionym miłości innych osób. Brak doświadczenia miłości może się wyrażać na różne sposoby. Bywa, że ktoś poczuje się odrzucony przez swoich rodziców. Matka powiedziała mu, że nie powinien się narodzić.  Innym razem jakaś kobieta odczuwa, że jej siostra jest faworyzowana; albo mężczyzna dostrzega, że nie jest traktowany poważnie, że się go otacza nadmierną opiekuńczością. Te i podobne zranienia uaktywniają się w świadomości człowieka w sytuacjach kryzysowych jego życia. Jest wtedy ważne, żeby świadomie wyjść im naprzeciw i stanąć z nimi przed Bogiem.
  
W jednej ze swoich książek: "Nie zadawaj bólu samemu sobie", napisał Ojciec: "Życie nas będzie ciągle na nowo ranić, czy nam się to podoba, czy nie. Cierpienie jest istotnym składnikiem naszego życia. Problem polega na tym, jak obchodzimy się z cierpieniem, które spada na nas z zewnątrz".  Czy nie wydaje się Ojcu, że dla wielu osób przyjęcie tej prawdy "jest nie do przeskoczenia"? Przecież człowiek, zwłaszcza młody, boi się dopuszczać do siebie myśli o tym, że może cierpieć. Boi się też dotykać własnych ran.
Każdy człowiek bywa w swoim życiu w jakiś sposób zraniony. Nie powinniśmy sobie cierpienia wyszukiwać. Ono nas dotyka, czy tego chcemy czy nie. Niektórzy próbują wyrugować zranienia z własnej historii życia, ponieważ są one zbyt bolesne. Nie zauważają jednak, że próba wyrugowania zranień na dłuższą metę wcale nie pomaga. Kto usiłuje wymazać zranienia z historii własnego dzieciństwa, ten w pewnym sensie staje się przez samego siebie przeklęty. Będzie ranił siebie samego albo innych. Spotykać się będzie z sytuacjami,  które będą przywoływać zranienia z dzieciństwa, i zranienia będą się powtarzały.

W książkach Ojca często przewija się myśl, że głęboka duchowość człowieka nie rozwija się w "sterylnie czystych cechach" ludzkiej osoby, lecz pomimo i pośród ludzkiej słabości. Przedstawia Ojciec człowieka, który do szczytów swojej wielkości dochodzi po drodze własnej nędzy i małości, a nawet poprzez niepowodzenia i rozczarowania sobą. W jaki sposób niemoc i upadki mogą otwierać człowieka na Boga? Czy rzeczywiście mogą się stać drogą do wewnętrznego uzdrowienia?


Jezus przemawiał przede wszystkim do grzeszników. Wiedział, że właśnie ci ludzie, którzy spotkali się z własną słabością i niemocą, potrafią otworzyć się na Dobrą Nowinę. Chrześcijańska droga życia polega na tym, że tylko wtedy wstępujemy do nieba, kiedy – jak Jezus – mamy najpierw odwagę zstąpić w nasze człowieczeństwo. Właśnie wtedy, gdy nasza życiowa budowla przez nas samych wznoszona upadnie wskutek niepowodzeń albo kryzysów, wówczas sam Bóg może na nas budować swój "dom" odpowiadający niezafałszowanemu i pierwotnemu obrazowi, który istnieje w Jego pierwotnych planach.

Są jednak osoby, i jest ich raczej nie mało, w których bolesna świadomość własnej słabości, a zwłaszcza ciągle powtarzanych upadków, wywołuje silną niezgodę na siebie samego, czy wręcz autoagresję. Wyraża się ona nieraz w bezwzględnym rygoryzmie i surowości skierowanej przeciw sobie. Pozwoli Ojciec, że jeszcze raz odwołam się do jednej z książek, która niedawno ukazała się w języku polskim: "Nie bądźmy dla siebie bezwzględni". Pisze Ojciec: "Jezus nie żąda od nas, abyśmy zadawali sobie gwałt, chce żebyśmy byli dla siebie miłosierni". Co to znaczy być dla siebie miłosiernym, zwłaszcza gdy notorycznie nie radzimy sobie z własną niemocą czy zagubieniem moralnym?

Jezus żąda od nas w Ewangelii Łukaszowej, abyśmy byli miłosierni jak nasz Ojciec niebieski. Kto jest miłosierny, ten najlepiej – tak uważa Jezus – zrozumiał, kim jest Bóg. Być miłosiernym znaczy mieć w sobie serdeczne zrozumienie dla biedy i słabości. Nie znaczy to jednak, że należy założyć ręce i zostawić wszystko "po staremu". Trzeba jednak najpierw przyjąć to, co dzieje się w moim życiu, a więc przyznać się do tego, co nie jest we mnie idealne; trzeba samemu sobie przebaczyć, że się jeszcze nie jest świętym i doskonałym. Dopiero to, co przyjąłem, mogę zmienić. Rodzi się w nas usprawiedliwiony impuls do tego, aby wzrastać: chcemy stawać się lepszymi i przemieniać siebie.

Pozostała część wywiadu: tutaj.

Książki autorstwa ojca Anselam Gruna: tutaj.

6 komentarzy:

  1. Alu, może zaprosić o. Anzelma Gruna do Klasztoru Redemptorystów w Krakowie. Może na przyszłoroczną majówkę. Ja już dzisiaj wpisuję się na listę. Ale byłoby spotkanie...
    Ela zdz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest myśl! Przekażę ojcu i zaczniemy działać;) Choć pierwotna idea była, że zapraszamy kobiety. Ale można to przełamać:) Dzięki Elu.

      Usuń
    2. Świetny pomysł Elu, rewelka

      Usuń
  2. Pomysł przedni, Elu! :-) Jest jeszcze "Zamienić rany w perly" jak zranienia można "wykorzystać", aby stały się tak cennym doświadczeniem jak perły. Bardzo wartościowa lektura. Jest też "Znajdź własną drogę, którą ostatnio przeczytałam. Szczerze polecam! B:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatko, właściwie taka mogłaby być myśl przewodnia tej majówki - "Jak zamieniać rany w perły";) Dziękuję dziewczyny za wszystkie sugestie.

      Usuń
  3. Kiedyś już była taka sesja, dawno, dawno temu, u salwatorian. A jej owocem jest właśnie ta książka "Zamienić rany w perły"...
    Ale Anselm Grun napisał także książkę dla kobiet, o kobietach i o dorastaniu do kobiecości, czyli coś dla nas;) Zresztą współautorką jest jego siostra Linda Jarosch, a książka nosi tytuł "Królowa i dzika kobieta". Przedstawione są w niej różne typy kobiecości, a każda z nich powiązana jest z jakąś postacią biblijną np. Esterą, Hagar, Tamar, Rut etc... Bardzo lubię tę ich książkę. Jest zdaje się także jakiś odpowiednik dla mężczyzn.
    Pozdrawiam. et

    OdpowiedzUsuń