Przyjęty i przeżyty do
końca smutek może poprowadzić nas na głębszy poziom naszego osobowego rozwoju,
tak abyśmy mogli odnaleźć samych siebie. Spotkanie z Bogiem przemieniającym
nasz smutek w radość staje się progiem do życia w radość, której nikt nie jest
w stanie nam odebrać.
Zgoda na uczucie smutku
Do repertuaru ludzkich doznań należy smutek. Gdy się pojawi, różnie na niego reagujemy. Czasem niepokojem. Czujemy się zagrożeni. Podejrzewamy siebie o zaburzenia nastroju, boimy się depresji. Z łatwością sięgamy po środki zmieniające nasz nastrój takie jak: alkohol, odpowiednie towarzystwo, doświadczenia seksualne a nawet narkotyki. Rynkowa rozrywka ma nam zapewnić właśnie „rozerwanie” aktualnego stanu psychicznego i duchowego, a co w praktyce oznacza wytłumienie smutku na drodze spiętrzania uczuć. Temu służą populistyczne hasła i praktyki typu: no rozerwij się!, więcej czadu, mocy, dźwięku i decybeli! Ta siłowa próba zmiany nastroju, wymuszenia radości, ekstazy, najczęściej kończy się jeszcze głębszym smutkiem często skrywanym przed samym sobą. We własnym smutku można się jednak utopić. To inny sposób reakcji na to uczucie. Na drodze negatywnego myślenia o doznawanym smutku, użalania się nad sobą, biadolenia, narzekania, eskalujemy to uczucie. Nierzadko sięgamy po środki zmieniające nasz nastrój, nawet po leki antydepresyjne, które z wielką hojnością przepisuje wielu psychiatrów. Bywa i tak, że z powodu smutku czujemy się winni. Nierzadko człowiek przygnębiony szukający porady u księdza słyszy z jego ust oskarżenia typu: jesteś smutny, bo się nie modlisz, za mało dajesz siebie w swojej pracy i służbie. Przecież chrześcijanin powinien promieniować radością i weselem. Jeśli u ciebie jest inaczej, to coś z tobą nie tak!. Taka porada jeszcze głębiej nasyca poczuciem winy i smutku człowieka szukającego pomocy. Nie wolno nam zapomnieć, że uczucie smutku należy do podstawowego repertuaru ludzkich uczuć. Występuje ono u ludzi zdrowych, a w większym natężeniu w nerwicach a także w zaburzeniach depresyjnych. Nikt nie jest wyłączony z kręgu ludzi, dla których smutek jest uczuciem nieznanym. Także Jezus stając się prawdziwym człowiekiem podobnym do nas we wszystkim, co ludzkie doznawał smutku. „Smutna jest moja dusza aż do śmierci (Mt.26, 38)” – Wyznał Chrystus przed swoją męką. Przed swoimi uczniami nie krył prawdy, mówił im bezpośrednio, wprost „doznacie smutku (J. 16,22)”. Uczucie smutku ma swój sens. To uczucie, w określonej sytuacji egzystencjalnej niesie nam jakieś ważne przesłanie, które trzeba umieć usłyszeć, odczytać, pójść za nim, by uzyskać większą wolność i przekroczyć kolejny próg w osobistym rozwoju".
Do repertuaru ludzkich doznań należy smutek. Gdy się pojawi, różnie na niego reagujemy. Czasem niepokojem. Czujemy się zagrożeni. Podejrzewamy siebie o zaburzenia nastroju, boimy się depresji. Z łatwością sięgamy po środki zmieniające nasz nastrój takie jak: alkohol, odpowiednie towarzystwo, doświadczenia seksualne a nawet narkotyki. Rynkowa rozrywka ma nam zapewnić właśnie „rozerwanie” aktualnego stanu psychicznego i duchowego, a co w praktyce oznacza wytłumienie smutku na drodze spiętrzania uczuć. Temu służą populistyczne hasła i praktyki typu: no rozerwij się!, więcej czadu, mocy, dźwięku i decybeli! Ta siłowa próba zmiany nastroju, wymuszenia radości, ekstazy, najczęściej kończy się jeszcze głębszym smutkiem często skrywanym przed samym sobą. We własnym smutku można się jednak utopić. To inny sposób reakcji na to uczucie. Na drodze negatywnego myślenia o doznawanym smutku, użalania się nad sobą, biadolenia, narzekania, eskalujemy to uczucie. Nierzadko sięgamy po środki zmieniające nasz nastrój, nawet po leki antydepresyjne, które z wielką hojnością przepisuje wielu psychiatrów. Bywa i tak, że z powodu smutku czujemy się winni. Nierzadko człowiek przygnębiony szukający porady u księdza słyszy z jego ust oskarżenia typu: jesteś smutny, bo się nie modlisz, za mało dajesz siebie w swojej pracy i służbie. Przecież chrześcijanin powinien promieniować radością i weselem. Jeśli u ciebie jest inaczej, to coś z tobą nie tak!. Taka porada jeszcze głębiej nasyca poczuciem winy i smutku człowieka szukającego pomocy. Nie wolno nam zapomnieć, że uczucie smutku należy do podstawowego repertuaru ludzkich uczuć. Występuje ono u ludzi zdrowych, a w większym natężeniu w nerwicach a także w zaburzeniach depresyjnych. Nikt nie jest wyłączony z kręgu ludzi, dla których smutek jest uczuciem nieznanym. Także Jezus stając się prawdziwym człowiekiem podobnym do nas we wszystkim, co ludzkie doznawał smutku. „Smutna jest moja dusza aż do śmierci (Mt.26, 38)” – Wyznał Chrystus przed swoją męką. Przed swoimi uczniami nie krył prawdy, mówił im bezpośrednio, wprost „doznacie smutku (J. 16,22)”. Uczucie smutku ma swój sens. To uczucie, w określonej sytuacji egzystencjalnej niesie nam jakieś ważne przesłanie, które trzeba umieć usłyszeć, odczytać, pójść za nim, by uzyskać większą wolność i przekroczyć kolejny próg w osobistym rozwoju".
Artykuł w całości znajduje się na katolik.pl (TUTAJ). Zachęcam do lektury.
Kolejne punkty artykułu to:
- Dopuścić uczucie smutku
- Sens uczucia smutku
- Przeżyć do końca smutek
- Przemiana smutku w radość
Ważne też, aby w tym smutku wielbić Boga. W tym, co w danej chwili jest w sercu. I powierzać to Maryi - by Ona to wszytko powiedziała Jezusowi.
OdpowiedzUsuńWłaśnie - uwielbienie. Myślę, że stan, o którym mowa w artykule: "Przyjęty i przeżyty do końca smutek może poprowadzić nas na głębszy poziom naszego osobowego rozwoju, tak abyśmy mogli odnaleźć samych siebie. Spotkanie z Bogiem przemieniającym nasz smutek w radość staje się progiem do życia w radość, której nikt nie jest w stanie nam odebrać"
Usuń- jest możliwy do osiągnięcia tylko wówczas, gdy do tego smutku zaprosi się Jezusa, gdy zacznie się go przezywać z Bogiem, uwielbiając Boga we wszystkich okolicznościach życia, nawet tych ekstremalnie trudnych i których sensu nie widać. To taka postawa Hiobowa, niełatwa, wymagająca dużo, dużo pokory. Ale daje wspaniałe owoce. A.M.
mnie smutek zżera do bólu, może to juz deprecha, nie potrafię sobie z tym poradzić,
OdpowiedzUsuńprosze o modlitewne wsparcie, dam znac jak się polepszy,
Nie bój się, nie lękaj się Bóg sam wystarczy...
Usuńa za kogo się mamy modlić? Jeśli możesz to może napisz :)
+
dddak
Zgadza się, że smutek bardzo może wyniszczyć. Dlatego z tym smutkiem trzeba walczyć. Wyrzekać się go, bo on często pochodzi od złego ducha. Np. mówiąc: "W Imię Jezusa Chrystusa wyrzekam się wszelkiego ducha smutku, ducha lęku, ducha depresji. I proszę Cię Jezu, poślij w te miejsca Twojego Ducha Świętego - Ducha pokoju, Ducha radości, Ducha nadziei". I tak codziennie, a nawet po kilka razy dziennie. Na modlitwie, na adoracji, przed zaśnięciem, po obudzeniu. Nawet wbrew sobie. Nawet ze złami w oczach. Nawet ze ściśniętym gardłem. Bóg nie wszystkie nasze prośby spełnia, ale Ducha Świętego nie odmówi tym, którzy Go o to proszą.
UsuńOczywiście chodzi mi tutaj o taki permanentny, wyniszczający smutek odciągający od Boga. Bo sam smutek, przezywany z Bogiem, ma sens... ale o tym jest w artykule wiec nie chce powtarzać.
UsuńWspieram Cię modlitwą
Usuń(tez jestem za tym, byś podała swoje imię).
Polecam Ci też rekolekcje uzdrowienia wewnętrznego -
- to dobry punkt wyjścia.
Poruszany jest na nich temat smutku
i pokazują jak go przeżywać i jak sobie z nim radzić
(głoszona konferencja pt. "Od smutku do radości".
W dalszej części tego artykułu są takie słowa:
"Smutek trzeba przeżyć do końca tak, aby zakończyć proces żałoby. Nieskuteczną metodą leczenia jest zakładanie opatrunku na nie oczyszczoną ranę. W przeciwnym wypadku pod opatrunkiem hoduje się wrzód. Nie przynosi także zagojenia ciągłe rozdrapywanie ran. Ranę trzeba wpierw oczyścić. Trzeba nazwać swoje straty i dać sobie prawo je przeżyć".
Na rekolekcjach uzdrowienia wewnętrznego
ściągane są właśnie te opatrunki,
które przez lata nakładamy na swoje zranienia,
a pod którymi rozwijają się wrzody.
Jezus te rany oczyszcza i balsamuje.
Dzięki temu mogą się pięknie goić...
Informacje o tych rekolekcjach znajdują się pod linkiem:
http://www.cadr.redemptor.pl/pl/53258/0/Uzdrowienie_wewnetrzne.html
Apropos przeżywania żałoby/smutku:
Usuń'''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''
Syr 38, 16-23
Żałoba po zmarłym
Synu, wylewaj łzy nad zmarłym
i jako bardzo cierpiący zacznij lament,
według tego, co mu przystoi, pochowaj ciało
i nie lekceważ jego pogrzebu!
Płacz gorzko i z przejęciem uderzaj się w piersi,
zarządź żałobę odpowiednio do jego godności,
dzień jeden lub dwa, dla uniknięcia potwarzy,
potem już daj się pocieszyć w smutku!
Ze smutku bowiem śmierć następuje:
smutek serca łamie siłę.
Tylko do chwili pogrzebu niechaj trwa smutek,
bo życie udręczone - przekleństwem dla serca.
Nie oddawaj smutkowi swego serca,
odsuń go, pomnąc na swój koniec.
Nie zapominaj, że nie ma on powrotu,
tamtemu nie pomożesz, a sobie zaszkodzisz.
«Pamiętaj o moim losie, który będzie też twoim:
mnie wczoraj, tobie dzisiaj».
Gdy spoczął zmarły, niech spocznie i pamięć o nim,
pociesz się po nim, skoro już wyszedł duch jego.
'''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''
+
dddak
Ładny artykuł, mądry. Z uczuciami to tak jak z różą i pachnie i ma kolce...
OdpowiedzUsuńoj minusów jest trooszkę, ale mając lekkie zacięcie artystyczne można co nieco wycisnąć z tych uczuć :) np. wiersze, muzykę, filmy...i to może być tym pięknym zapachem róży...oby.
+
dddak
A ja pamiętam Twoja konferencję Alicjo z majówki. Mówiłaś na niej m.in. to, ze dobrą metodą na smutek jest wdzięczność. Żeby każdego dnia znaleźć 10 rzeczy za które Panu Bogu sie podziękuje - nawet zwyczajnych i banalnych. Żeby dziękować nawet wbrew sobie. Chciałam powiedzieć, że to działa i zmienia punkt patrzenia na życie. AZ
OdpowiedzUsuńMnie też czasem smutek dopada. Przychodzi czasem niewiadomo skąd... ciężko jest wtedy. Ale staram się buntować tylko jakoś go przeżywać, modlić się, oddawać go Bogu. Po jakimś czasie przechodzi...
OdpowiedzUsuń