"Modlitwa nie idzie na marne. W odpowiednim czasie wyda
odpowiednie owoce.Nie miałam nigdy problemu z rozeznaniem powołania. Już od
dawna czułam wielkie pragnienie, by zostać żoną i mamą. Bardzo chciałam
współtworzyć udane małżeństwo. A dobre małżeństwo zależy od znalezienia
odpowiedniej osoby i bycia odpowiednią osobą. Starałam się zatem (i robię to
nadal) pracować nad tym drugim. Gorzej było ze znalezieniem odpowiedniej osoby.
Kiedy wydawało mi się, że to już to, że chyba będzie z tej
mąki chleb, to okazywało się, że jednak nie, że składniki wprawdzie dobre, ale
do siebie nijak nie pasują.
Długo zastanawiałam się, jaki cel ma to czekanie na
"odpowiednią osobę". Skoro znam swoje powołanie, skoro tak mocno
wiem, czego pragnę, to czemu Pan Bóg nie pomoże mi, nie sprawi, że poznam
kogoś, z kim chciałabym być do końca życia? Nachodziły mnie pytania, dlaczego
nie mogę realizować mojego powołania już teraz, kiedy najbezpieczniej jest
zajść w ciążę i rodzić.
Odpowiedzi na te pytania nie dostałam, jednak przyszło
pocieszenie. Zaczęłam bliżej poznawać św. Giannę Beretta-Molla. Jest ona
obecnie moją ukochaną świętą. I zachętą, aby żyć pięknie pełnią życia,
aby spełniać swoje pasje, aby nie tracić wiary, aby czekać na tę odpowiednią
osobę, bez jakiejś presji (społecznej czy biologicznej) i by zaufać po prostu
Panu Bogu, bo on wie, co dla nas dobre.
Zaczęłam też modlić się za mojego przyszłego męża, nie
wiedząc jeszcze wprawdzie, kim on jest, ale zdając sobie sprawę, że jest on
człowiekiem, który może mieć teraz problemy, który może upadać i potrzebuje
dlatego po prostu mojej modlitwy.
Jestem teraz w szczęśliwym związku. I jestem niesamowicie
uradowana tym, że czekałam, bo było warto.
Wcześniej zastanawiałam się, czy nie oczekuję za wiele,
pragnąc mądrego i wierzącego mężczyzny, który będzie z szacunkiem traktował
kobiety i będzie chciał założyć piękną, kochającą się rodzinę.
Tak jak mi ludzie mówili, że moje oczekiwania mogą być
spełnione, ale nie przez jedną osobę, tak ja Wam, moje drogie, mówię, że to
nieprawda i że nie warto iść na łatwiznę.
Wiem też, że ten czas oczekiwania był mi czasem potrzebnym.
Każda nawiązana przeze mnie relacja ubogaciła mnie w pewien sposób,
realizowanie pasji wzmocniło, a złożone Panu Bogu zaufanie potwierdziło, że nie
warto Go pouczać.
Oby Dobry Bóg nam błogosławił i pomagał dobrze wybierać.
Pozdrawiam Was serdecznie
Ola"
Dziękuję Oli za to pełne nadziei świadectwo. Życzę szczęścia i siły w miłości i w życiu.
Dla tych, które wciąż są same i odczuwają z tego powodu trudności, chciałabym zadedykować słowa pewnego listu ks. Marka Dziewieckiego do mojej koleżanki:
List do M.
List do M.
I zachęcić, by Bogu zaufać. Tak do końca. I pozwolić Jemu działać.
Bez względu na to jak się nam sprawy układają. Czy są zgodne z naszymi marzeniami,
czy od nich odbiegają.
Spróbować oddać Bogu pędzel i paletę. Pozwolić, by to On malował obraz, którym jest Twoje życie. Wówczas będzie powstawało arcydzieło. A Ty w pewnym momencie zobaczysz ten obraz i zachwycisz się. I nie będziesz mogła uwierzyć, że to właśnie jest Twoje życie. I nie będziesz chciała już więcej malować sama...
Dziękuję za umacniające świadectwo, gdyż czuję się w jakimś "zawieszeniu", więc oddaję Panu Bogu pędzel i paletę, Jemu ufam.
OdpowiedzUsuńZ modlitewną pamięcią
A.K.
Apropos oddawania pędzla i palety Panu Bogu, taki skecz posyłam ;-)
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=S3qh2dJxUy8
dddak
Rewelacja Aga!;)
UsuńHumorystyczne podsumowanie tego, o czym mowa.
Dzięki!
Dziękuję za te słowa, tchnące nadzieją i zachęcające do ufności. Dziękuję, D.
OdpowiedzUsuńŚwiadectwo Oli jest piękne. Ale ważne jednak jest też to, że ktoś potrafi żyć nawet bez spełnionych marzeń o mężu. Przecież nie wszystkie kobiety za mąż wyjdą, a to nie znaczy, ze mają być nieszczęśliwe. Sztuka to nauczyć się żyć pięknie w pojedynkę. Zaakceptować swoje życie. Uśmiechać się wbrew wszystkiemu. Zachować pogodę ducha. Dlatego dla mnie mocniejsze świadectwo było opisane we wpisie: "List to M."http://www.dzielneniewiasty.blogspot.com/2013/05/list-do-m.html
OdpowiedzUsuńDziękuję też dddak za film. Jest fajny. Pokazuje jak to my Bogu oddajemy nasze życie;)E.
Ja także długo modliłam się o dobrego męża, przez ponad 10 lat. Wierzyłam, że Bóg pragnie mojego szczęścia, że nie pozwoli mnie skrzywdzić, że jeśli już kogoś spotkam, będzie to właściwa osoba i mój przyszły mąż. Spotkałam nawet na swojej drodze chłopaka, który obiecywał mi miłość i uczciwe zamiary, jednak odszedł ode mnie, jednocześnie bardzo mnie raniąc. Ta rana jest nie do uleczenia. Żyję i czekam na koniec życia, ponieważ jestem nieszczęśliwa, bardzo zawiedziona, oszukana. Ciężko mi wierzyć, że Bóg chce dla mnie czegoś dobrego, bo nic dobrego w moim życiu już się nie dzieje. Myślę, że ta modlitwa była na marne. Mam już prawie 30 lat, nie radzę sobie z moimi pragnieniami, nałogami, niechęcią do życia. Pomimo tego, że bardzo dużo nad sobą pracowałam, teraz wszystkie zalety mojego umysłu, ciała, serca utraciłam, nie miałabym co oddać tej drugiej osobie, nie wiedziałabym, jak kochać. Proszę o modlitwę. Nie wierzę już w miłość. Może mam się dostać do nieba, ale życie na tej ziemi w ogóle mnie już nie cieszy.
OdpowiedzUsuńChciałabym odpowiedzieć na Twoje słowa.
UsuńAle nie tutaj, nie na forum.
Bo to zbyt osobiste sprawy.
Napisz, proszę na adres dzielne.niewiasty@redemptor.pl.
Odpowiem.
Może coś podpowiem...
Choć gotowych recept na cierpienie nie ma.
Otaczam modlitwą.
Błogosławię.
Modlitwa nie idzie na marne ... - Potrzeba takze duzej cierpliwosci i nadziei ...
OdpowiedzUsuńDziękiuję............
OdpowiedzUsuńŚw. Molla to dla mnie ktoś niezwykły, moja Patronka bierzmowania i drogowskaz na całe życie :)
OdpowiedzUsuńA co w sytuacji gdy mam silne powołanie do małżeństwa i modle się o dobrego męża kilka lat (około siedem) i nic (((. Cierpienie i zranienia wywołane samotnością są coraz większe. Szanse na macierzyństwo maleją z każdym rokiem (mam 35 lat). Nie umiem nie chce być sama, Sprawia mi to ból, z którym trudno przeżyć każdy następny dzień. Bóg mnie naprawdę odtrącił bo milczy, a ja cierpię kolejne lata miesiące i dni......
OdpowiedzUsuńTwoim podstawowym powalaniem jest życie w wolności, pokoju i zaufania Bogu w każdej sytuacji. Życie w poczuciu własnego piękna, wewnętrznej kobiecej siły i ogromnej Bożej miłości. Tylko taka będziesz mogła wyjść na spotkania z Twoim ukochanym i zaproponować mu niepowtarzalną przygodę jaką byłoby życie z Tobą.
UsuńZ sercem przepełnionym rozpaczą, żalem, smutkiem nie jesteś w stanie tego zrobić. Dlatego póki co postaw na siebie. Zwróć się do Jezusa by Ten uzdrowił Twoje serce, Twoje emocje, Twoje wspomnienia. By odbudował w Twoich oczach Twoje własne piękno, wartość, kobiecą siłę, delikatność. Pozwól, by przeprowadziła Cię z życia w smutku do życia w radości, od lęku do wiary w Niego.
"Poczucie szczęścia, spokoju i wewnętrznej harmonii pochodzi z pełnienia woli Bożej, z zasłuchania się w Jego głos i osobistej odpowiedzi: "Panie, oto jestem, poślij mnie" - o tym mówi o. Paweł w konferencji, którą dziś umieściłam na blogu
http://www.dzielneniewiasty.blogspot.com/2014/02/o-pawe-drobot-cssr-o-wyborze-o.html
Polecam tez wysłuchać: "Judyta. Czym jest siła kobiety?"
http://www.dzielneniewiasty.blogspot.com/2014/01/judyta-czym-jest-sia-kobiety.html
Zapraszam na spotkania "Dzielnych Niewiast" do Krakowa. Jesteśmy w cyklu uzdrowienia wewnętrznego. Pan Bóg czyni piękne rzeczy dla nas.
Tyle mogę tutaj. Jeśli chciałabyś zgłębić temat napisz na adres mailowy podany na blogu. I na przyszłość - zachęcam do podpisywania się pod zostawionymi komentarzami.
Bóg chce, żeby człowiek był szczęśliwy. W Ewangelii czytamy: proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, kołaczcie, a otworzą wam... Bóg jest wszechmogący, to On kieruje tym światem, zaopatruje i zaspokaja wszystkie nasze potrzeby, chce nam dać to, czego pragną nasze serca, bo to On daje nam takie pragnienie (np. mąż, rodzina). To dlaczego nie spełnia tego o co się Go prosi? Dlaczego pozwala na to, żebyśmy byli nieszczęśliwi? Jest nam ciężko, smutno i bardzo trudno. Proszę o odpowiedź.
OdpowiedzUsuńProsiłem o siłę, bym mógł coś osiągnąć,
Usuńotrzymałem słabość,
bym mógł być posłuszny.
Prosiłem o zdrowie,
bym mógł czynić większe dzieła;
otrzymałem ułomność,
bym mógł czynić dzieła lepsze.
Prosiłem o bogactwa ,
bym mógł być szczęśliwym;
otrzymałem ubóstwo, abym mógł być mądry.
Prosiłem o władzę,
bym mógł być chwalony pośród ludu ;
otrzymałem niemoc,
bym mógł odczuć potrzebę Boga.
Prosiłem o wszystko ,
bym mógł cieszyć się życiem;
otrzymałem życie,
bym mógł cieszyć się wszystkim.
Nie otrzymałem niczego, o co prosiłem,
lecz otrzymałem wszystko,
czego pragnąłem!
To odpowiedź dlaczego Biblia zachęca do kołatania.
UsuńA jeśli chodzi o zamążpójście to nasuwa mi się pytanie czy Ty jesteś do tego małżeństwa odpowiednio przygotowana. Czy jesteś kobietą pełną wewnętrznego spokoju, harmonii, radości? Czy raczej zasmuconym kłębkiem nerwów, dla którego nadrzędnym celem jest znalezienie faceta i wyjście za mąż, by przy nim poczuć się spełnioną i wartościową. Jeśli to drugie, to wydaje mi lepiej byś za maż w tym momencie nie wychodziła. Byś postawiła najpierw na relację z Tym, Który Twoje zasmucone serce może uzdrowić i sprawić być poczuła się wartościowa w swoich oczach. Pozwól, by Jezus uczynił z Ciebie perłę. A potem dla swojego męża będziesz ową perłą bezcenną.
ja juz sobie nie radze.. jestem smutna, samotna i tak bardzo nieszczesliwa.. chce kochac i byc kochana, miec dzieci i obdazyc je milościa... czy to tak wiele?
OdpowiedzUsuńCześć :) Czytając świadectwo Oli, czytałam jakby o sobie. Jestem młodą dziewczyną, mam 20 lat, ale już od bardzo dawna marzyłam i czułam, że jestem powołana do życia w rodzinie, do bycia żoną i matką. Zaczęłam się modlić o dobrego męża jakieś 4 lata temu. Przez ten czas spotykałam wielu chłopaków, ale prawie zawsze brakowało mi czegoś, nawet po pierwszym spotkaniu już wiedziałam, że to nie jest chłopak dla mnie. W końcu spotkałam takiego, który oczarował mnie już na samym początku. Zaczęliśmy się spotykać, a ja nie potrafiłam okazać mu tego, co naprawdę czułam. Byłam chłodna, nie okazywałam uczuć, kompletnie odwrotnie do tego co czułam w sercu. Ten chłopak podobał mi się tak bardzo, tak bardzo chciałam z nim być, że aż się tego bałam, dlatego nie okazywałam swoich uczuć. W końcu po ok roku utraciliśmy ze sobą kontakt. Wiem, do tej pory, że była to moja wina, że nie posłuchałam głosu serca, byłam egoistką. Długo po tym czasie każdego kolejnego mężczyznę porównywałam do niego i skreślałam. W tym czasie dużo rozmawiałam, wygłupiałam się ze swoim kolegą, przyjacielem, który podobnie jak ja również jest praktykującym katolikiem. No i stało się, w końcu zaczęłam coś do niego czuć, był mi coraz bliższy. Trwało do długo, zanim oboje zorientowaliśmy się, że jest to obustronne. Tym razem potrafiłam pokazać, powiedzieć co czuję. Starałam się być dla niego wsparciem, zarówno przyjaciółką, jak i dziewczyną, pomimo mojego wrednego charakteru starałam się być miła. W tym czasie nadal nie przestawałam się modlić do Matki Najczystszej, do Chrystusa Króla, Św. Rity. Kiedy było źle prosiłam o to, by on pozostał w moim życiu, o zakończenie kłótni itp. Jednak pewnego dnia zrozumiałam, że Pan sam wybierze kto jest dla mnie odpowiedni. Zaczęłam więc się modlić, choć bardzo mi na tym chłopaku zależało, o zrozumienie czy to jest mężczyzna dla mnie. No i stało się, sam Najmądrzejszy dał mi odpowiedź. Pewnego dnia bardzo się pokłóciliśmy. Dopiero po ok 2 tyg odezwaliśmy się do siebie i pogodziliśmy, jednak tylko i wyłącznie na zasadach koleżeńskich. Mija już od tego czasu ok 2 miesiące, a nieprzerywalny kontakt zmienił się w całkowity brak. I choć zależało mi na nim bardzo, teraz wiem, że do tego przyłożył rękę sam Bóg. Jednak po tych wydarzeniach stało się coś dziwnego. Mało tego, że mojemu bratu 2 miesiące przed terminem urodził się synek i to w dzień Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny, ok godziny 3 w nocy, to jeszcze dodatkowo jakiś czas temu na swojej drodze ponownie spotkałam chłopaka, który jako pierwszy zawrócił mi w głowie. Po kilku latach niespodziewanie spotkaliśmy się i od tego czasu mamy ze sobą kontakt, spotykamy się. Nigdy o nim nie zapomniałam, podświadomie tęskniłam za nim, a on znów pojawił się w moim życiu. Zawierzam tę sprawę Matce Bożej oraz modlę się za wstawiennictwem Św. Rity o cierpliwość i drugą szansę. Wiem, że poprzez modlitwę Najmądrzejszy otworzy mi oczy i pokaże czy pan X jest tym właściwym. Dodatkowo obiecałam Bogu dochować Czystości Przedmałżeńskiej, by okazać mu wdzięczność, że zawsze jest przy mnie, ratuje mnie, ale także daje nauki, z którym staram się wyciągać wnioski. I choć czasem mam chwile zwątpienia, zwłaszcza gdy znajomi śmieją się, że za bardzo wybredna jestem, że jestem sama, że czekam na ideał. Owszem, czekam, bo zapewne mężczyzna, którego wybrał dla mnie Bóg, którego pokocham, będzie dla mnie ideałem, któremu jako żona dam w prezencie swą czystość. Od jakiegoś czasu jestem coraz bardziej spokojna, bo wiem, że jestem w dobrych rękach i to co będzie, będzie dla mnie najlepsze.
OdpowiedzUsuńwww.projektroza.pl polecam, modlitwa różańcowa za przyszłego męża
OdpowiedzUsuńPiękne świadectwo pary małżeńskiej która poznała się w katolickim serwisie http://ZapisaniSobie.pl (w TVP2)
OdpowiedzUsuńhttp://pytanienasniadanie.tvp.pl/19198833/jak-znalezc-mezazone-w-sieci
Jest jeszcze jeden ciekawy i wartościowy portal katolicki gdzie można poznać sensownych ludzi poszukujących współmałżonków. Trafiłam tam niedawno i jestem oczarowany atmosferą. Tam ewangelizacja idzie w parze z poznawaniem ludzi wartościowych. Ten portal to www.betania.pl
UsuńJa też polecam portal www.betania.pl Korzystam już od roku i na nim poznałam mojego chłopaka oraz innych wyjątkowych ludzi. A do tego portal jest pełen atmosfery jakiej na innych portalach nie zauważyłam :)
Usuńwierze w te modlitwy.. sama sie modlilam.. chociaz sama probowalam sama to zrobic.. i zostalam samotna mama... czy w takiej sytuacji jest nadzieja..moge prosic o modlitwe.. za mne i mojego synka. a nawet i partnera dawnego ktory nas zostawil... bo czasami i ja trace nadziej ze ktos sie nami zaopiekuje... a ja bede ta wymarzona zona matka kochajaca partnerka...
OdpowiedzUsuńWitaj, obiecuję pomodlić się za Ciebie i za Twojego synka. Niech Bóg Ojciec ma Was w swojej opiece i niech Wam udzieli wszelkiego błogosławieństwa. Ja też jestem samotną mamą i chociaż jest mi szczególnie teraz bardzo ciężko, to wierzę, że Bóg nie dał mi dziecka, po to, żebym czuła się jeszcze bardziej samotna i nieszczęśliwa niż przedtem, ale ma dla nas jakiś plan, w którym wszelkie potrzeby moje i mojego dziecka będą zaspokojone. Na pewno tak jest i w Waszym przypadku:) Pozdrawiam
UsuńJa myślę, że oprócz modlitwy, która jest bardzo ważna trzeba szukać żony czy męża. Najlepiej szukać tam, gdzie jest dużo wartościowych ludzi również poszukujących współmałżonka. Niedawno trafiłam w takie miejsce. To portal katolicki www.betania.pl
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe miejsce, gdzie ewangelizacja idzie w parze z poznawaniem sensowych ludzi.
Piękne świadectwo. Dziękuję za nie :)
OdpowiedzUsuńno cóz czytając te wszystkie komentarze stwierdzam ze miłosc wypełnia wszystko gdy jest sie kochanym trud nie jest trudem ....w moim życiu jeżeli chodzi o miłośc tojej nie ma ....modlę sie każdego dnia modlę się o swojego meza co najlepsze jest to drugi związek ale tak zapatrzonej w siebie osoby jak mój maz nigdy nie poznałąm .....każdego dnia słyszę od niego jaki jest piękny młody jak to kobiety oglądają sie za nim a ja jestem tylko żoną która wychowała mu trójkę dzieci i dwójke swoich .....mimo starań mimo modlitwy nic w nim sie nie zmienia jest nawet coraz bardziej pewny siebie....ale modlę sie i nie przestanę.....i jeszcze jedno nie chce uciekać od tego związku pozostanę w nim choć wiem że każde szkolenie każdy jego wyjazd umocni go w tym że jest najlepszy a ja to tylko przeszkoda to jest MIŁOŚĆ W JEDNĄ STRONĘ jesteśmy w wieku ja 46 mąz 49 czas na byce ze sobą czas by oddać się sobie całkowicie cieszyć sie ze wychowałam tę piątkę dzieci że sa całe i zdrowe JA JESTEM Z DZIECI BARDZO DUMNA BO SĄ MOJE
OdpowiedzUsuńMoim pragnieniem jest zalozenie rodziny, bo my kobiety juz tak mamy, boimy sie samotności i ponikad jestesmy do tego powolane zeby miec dzieci itp...
OdpowiedzUsuńja jestem na etapie leczenia sie po rozstaniu, nie wiem co dalej, jak zbudowac swoj swiat, czy spotkam odpowiednia osobe z ktora bede mogla spelnic swoje pragnienie, ale pozostaje mi tylko ufac Bogu, bo ja sama nic nie zdzialam, jest bardzo ciezko, to jest wielka sztuka bezgranicznie zaufać w tym zalękniony swiecie z tymi okropnymi myslami: a co jesli zostane sama? i to pytanie kto poda mi szklanke wody na starosc? ale co mam zrobic...musze przyjąć zycie takim jakie jest
Życie różnie się układa i te małżeńskie też ,w nim też nie zawsze świeci słońce ,czasami nawet i też trzeba przejść przez tornada.
UsuńJa również modlę się o dobrego męża. Aktualnie leczę rany po rozstaniu ale z mojej winy nie potrafiłam otworzyć się na milosc. Juz zwatpilam czy ułożę sobie życie czy spotkam tego jedynego czy będę cieszyła się macierzyństwem. Kochani gorąco proszę Was o modlitwę za mnie.
OdpowiedzUsuńJa również modlę się o dobrego męża. Aktualnie leczę rany po rozstaniu ale z mojej winy nie potrafiłam otworzyć się na milosc. Juz zwatpilam czy ułożę sobie życie czy spotkam tego jedynego czy będę cieszyła się macierzyństwem. Kochani gorąco proszę Was o modlitwę za mnie.
OdpowiedzUsuń