Dziękujmy Bogu za dar tych wszystkich, którzy nas poprzedzili w drodze do niebieskiej ojczyzny. Zapraszajmy ich do swojego życia, polecajmy nasze sprawy, przyzywajmy ich wstawiennictwa. Szczególnie dzisiaj, kiedy oni w Niebie wyjątkowo wstawiają się za nami. Niech będzie Bóg uwielbiony!
Poniżej zamieszczam świetny artykuł autorstwa Agaty Puścikowskiej i Marcina Jakimowicza, pt. "Święci kontra upiory". Zachęcam do lektury.
Wszystkim Czytelnikom bloga życzę pięknego, błogosławionego dnia!
Wszystkim Czytelnikom bloga życzę pięknego, błogosławionego dnia!
"Święto Halloween szturmem zdobywa kraj. Czy za lat kilka
zamienimy znicze na świeczkę w wydrążonej dyni, a wspomnienia o świętych na
przebieranki w czarownice i upiory?
Święci kontra upiory
Bez wiary z obcowania z Tajemnicą pozostaje jedynie erzac, pusty
jak wydrążona dynia. Halloween i uroczystość Wszystkich Świętych. Dwa
święta „dotykające” śmierci, ale w kompletnie różny sposób: jedno ubierające ją
w maskę rodem z horroru „Noc żywych trupów”, drugie pełne oddechu, światła.
Czy
można ochrzcić Halloween, tak jak ochrzciło się na przykład walentynki?
„Święto cukierka” lub „święto dyni”, jak pieszczotliwie
określa się Halloween w Stanach, od lat szuka sobie miejsca nad Wisłą. Szkoły
organizują dyskoteki, na które nie wypada nie przyjść we wdzięcznym przebraniu
wampira czy czarownicy, w restauracjach w nocy z 31 października na 1 listopada
trwają podobne zabawy dla starszych (i mądrzejszych?), na wystawach wielu
sklepów króluje wydrążona dynia. Przed restauracją przy warszawskich Powązkach
leży w listopadzie replika trumny.
Trumna jako „ozdoba” zgorszenia już nie budzi. Tym bardziej
niewinna dynia. Mile kojarzy się z jesienią, a tylko nielicznym z duszą
potępioną. A nawet jeśli i wiemy, że starożytni podświetlali ją, by
poinformować, że czczą demony, to przecież nie ma to większego znaczenia. Bo po
pierwsze to zabobon, a po drugie chodzi przecież tylko o dobrą zabawę.
Dzieci spaliły dom
W Stanach, Kanadzie i Europie Zachodniej w nocy z 31 na 1
listopada na ulice wychodzą dzieci przebrane za duchy, wampiry i czarownice.
Pukają do drzwi domów, wypowiadając przy tym formułkę „Trick or Treat?” (Psikus
czy poczęstunek?), co ma nakłonić gospodarza do poczęstowania dzieci garścią
wcześniej zakupionych na ten cel słodyczy.
Szaleństwo Halloween ogarnia cały kraj: młodzież prócz
domowych imprez i bali przebierańców często odwiedza „Scary Farm” (straszne
farmy), czyli zaadaptowane na ten cel duże przestrzenie, przypominające
scenerię filmu grozy. Już miesiąc wcześniej dzieci odrabiają prace domowe
związane z tym „świętem”, kompletują przebrania (im bardziej odrażające, tym
lepiej) i planują, jak udekorować dom. Posesje stają się więc zamkami wampirów,
sztuczne nagrobki wystają z większości ogródków. Strach się bać. 31
października w szkołach odbywają się Halloween Partys, na których szaleją
dzieciaki w krwawych kreacjach.
– Po raz pierwszy zetknąłem się z tym „świętem” po przybyciu
do Detroit – opowiada ks. Jan Karpowicz, chrystusowiec pracujący w Stanach
Zjednoczonych – W ciemny i dość zimny wieczór mój kolega postanowił pokazać mi
coś, czego dotąd nie znałem. Zobaczyłem na ulicach dzieci przebrane za wiedźmy,
kościotrupy, wilkołaki. Apogeum zdziwienia, a może bardziej przerażenia,
wywołał we mnie płonący dom (dla niektórych święto było wspaniałą okazją, by spalić
opuszczone domostwa). Patrząc z perspektywy czasu, było to dla mnie niepokojące
spotkanie z inną „kulturą”.
Jednak do głębszej refleksji zmobilizował mnie film
„Halloween – Trick or Treat”, który w jasny sposób wskazał, że korzenie tego
święta wywodzą się z czarnej magii, a nawet satanizmu. – Nie jest przypadkiem,
że Anton Szandor La Vey, autor „Biblii szatana”, powiedział, że „Halloween jest
najważniejszym dniem w roku dla kościoła szatana” – opowiada specjalista od
sekt o. Aleksander Posacki SJ. – Nie dziwi więc, że tę noc łączy się z praktyką
tzw. czarnych mszy.
To święto wszelkiej maści neopogan, okultystów i
spirytystów. Bo Halloween ma swoje korzenie w modnej wśród okultystów kulturze
Celtów, którzy witali Nowy Rok właśnie 1 listopada. W wigilię tego święta
czcili boga śmierci Samhaina. Wierzyli, że tej właśnie nocy pozwala duchom
zmarłych powrócić tam, gdzie żyli wcześniej. Celtyccy kapłani (druidzi)
nakazywali wówczas rozpalanie wielkich ognisk. Na ołtarzach poświęcano bogowi
śmierci resztki plonów, zwierzęta, a nawet ludzi. Wokół stosu odurzeni, w
stanie transu, Celtowie tańczyli taniec śmierci, zapraszając – i wypuszczając
zarazem – duchy ciemności. W tradycji amerykańskiej to kalendarzowe już
„święto” Halloween wygląda pozornie niewinnie. Dzieci przebierają się za
czarownice, wampiry, duchy czy diabły. Problem polega jednak na tym, że
wszystkie te postaci w tradycji duchowości chrześcijańskiej związane są z osobą
szatana. Obcowanie z tymi tematami, choćby tylko na poziomie znaczeń i zabawy –
może przygotować otwarcie się na tę niebezpieczną i realistycznie pojętą
rzeczywistość duchową. Fantazje Halloween dotyczą zmarłych, którzy powracają.
Jednak zamiast modlitwy, mamy ich przyzywanie i zaklinanie – martwi się ojciec
Posacki.
Ostatni taki bal
– Uwaga, dzieci! W sobotę urządzamy bal przebierańców.
Zbliża się Halloween – ogłosiły zakonnice w polskiej sobotniej szkole przy
parafii św. Jakuba w Chicago. Na balu tańczyło sporo pierwszoklasistów. Nie
było tylko Dominika. Po kilku dniach nauczycielka zawołała go i spytała:
Dlaczego nie byłeś na balu przebierańców? Wszyscy się świetnie bawili. Nawet
pani przebrała się za biedronkę! – Nie byłem, bo my w domu nie obchodzimy
Halloween. – A dlaczego? – Bo, bo... Bo my wierzymy w Pana Jezusa – odparował
chłopczyk.
Nauczycielkę zatkało. Pobiegła do dyrektorki szkoły,
zakonnicy i opowiedziała o zajściu. I, co najciekawsze, był to ostatni
Halloween w historii szkoły. – To był ostatni rok, kiedy Jakubowo świętowało to
kretyństwo – śmieje się Michasia Joniec, mama Dominika. – W Stanach szaleństwo
jest na tyle powszechne, że nawet przy niektórych katolickich parafiach
budowane są labirynty strachów, organizuje się zabawy i bale przebierańców. My
co roku zabieramy dzieci ze szkoły w dniu Halloween. W sekretariacie jako powód
absencji wpisuję, że chcemy uniknąć Halloween. Zauważyłam, że jest jeszcze
jedna taka rodzina jak my. Musimy się w tym dniu dobrze rodzinnie zorganizować.
Kiedyś Domowy Kościół organizował coś dla dzieci, ale bez przebierania, bo od
tego jest karnawał. Teraz robimy coś sami albo w małych grupach. Ludzie
zabierają dzieciaki do parku wodnego. My jeździmy do lasu albo na działkę do
znajomych. – Na początku było to trudne, ale teraz już wszyscy się do tego
przyzwyczaili. Zebrała się już spora grupka antyhalloweenowych rodzin –
dopowiada Jacek, mąż Michasi.
Mamo, a dlacego ja nie strasę?
Maria i Krzysztof Marchwicowie od kilkunastu lat mieszkają w
kanadyjskiej Ottawie. Są praktykującymi katolikami. Jednak i oni stanęli przed
dylematem: pozwalać dzieciakom na przebieranki i odwiedzanie domów, czy nie? –
Raz jedyny, za namową koleżanki, puściłam dzieci z dzieciakami z sąsiedztwa –
opowiada Maria. – Do tej pory mam wyrzuty sumienia. Moje dzieci nie przebrały
się za wampiry, nie malowały upiornie twarzy, ale i tak uważam, że źle
postąpiłam. Brałam udział w czymś, co po pierwsze zupełnie jest nam obce
kulturowo, a po drugie – co może być niebezpieczne.
Maria, jak wielu katolików zza oceanu, oglądała popularny w
środowiskach chrześcijańskich film o „świętowaniu” Halloween. Przeraziła ją
zwłaszcza wypowiedź byłego satanisty, który opowiadał o rytualnych mordach
dokonywanych na dzieciach właśnie w ostatnią noc października. – Największe
wrażenie zrobiły na mnie wypowiedzi policjantów, którzy częściowo potwierdzali
opowiadanie satanisty – mówi Maria. – Zdecydowaliśmy więc z mężem: ani my, ani
nasze dzieci nie uznajemy Halloween. Hmm. „My nie uznajemy” – brzmi w miarę
prosto, ale jak wytłumaczyć to dzieciom? – Jest to o tyle trudne, że dzieci z
sąsiedztwa, nawet te z katolickich rodzin, „świętują” – opowiada Krzysztof
Marchwica. – Nasze nie chcą być „gorsze”, nie chcą się wyróżniać. Wiadomo, czym
dla dwunastolatki są rówieśnicy…
Holy wins!
Marchwicowie, jak i wiele innych katolickich rodzin na
Zachodzie, musieli odnaleźć się w trudnej sytuacji. W ciągu dnia starają się
wyjeżdżać. Ich dom rzuca się w oczy: nie jest udekorowany. Nie chcą każdemu
pukającemu do drzwi dziecku tłumaczyć albo odmawiać… A dla swoich dzieci, razem
z innymi rodzinami z parafii Zwiastowania Pańskiego (parafia kanadyjska),
stworzyli alternatywę. – Wiedzieliśmy, że sam zakaz niczego nie zmieni i może
tylko sprowokować bunt. W miejsce braku halloweenowej zabawy stworzyliśmy inną.
Nasze dzieci uczestniczą w All Saints Party. Przebierają się za… świętych,
anioły, postaci z Biblii. Organizowane są konkursy na związane z Biblią tematy,
jest też taniec i muzyka, słodycze. Musiało to być atrakcyjne, żeby bez żalu
nie uczestniczyły w Halloween. Natomiast w polskiej parafii św. Jacka, do której
też jeździmy, organizowana jest tzw. Zabawa Niebiańska – jest taniec, konkursy,
paczki ze słodyczami. Podobne zabawy są w wielu parafiach katolickich (również
w protestanckich) na Zachodzie.
Ciekawy pomysł zrodził się w Paryżu. Od kilku lat organizowane
są tu czuwania modlitewne dla młodzieży. Nazywa się je „Holy wins” – czyli
„Święty zwycięży”. Młodzi śpiewają, modlą się, spędzają razem czas. Kilka
tysięcy z nich bawi się podczas koncertu przed kościołem Saint Sulpice. Są poza
domem i jest ich wielu – a to już sporo dla nastolatka. A gdy dodać do tego
naturalną u młodzieży tendencję do bycia kontra (np. wobec komercji, ale
również głupiej mody), to i modlitwa zamiast nakręcanego przez speców od
reklamy „święta” staje się atrakcyjna.
Polska przeciw, a nawet… za
Polacy 1 listopada czczą Wszystkich Świętych, a dzień
później wspominają bliskich zmarłych i modlą się za dusze cierpiące w czyśćcu.
Wielu ludziom nad Wisłą nie przeszkadza to jednak wystawiać w oknach dynie ze
świeczką, szykować strojów wiedźm dla ośmiolatek czy w przebraniach rodem z
horroru bawić się do rana w restauracjach i pubach.
„A co w tym właściwie złego” – wzruszają ramionami. I podają
argumenty: że Halloween jest fajny i śmieszny, że trzeba się przecież zabawić i
„odreagować”, że nie można być „świętszym od papieża”, że przecież to zwykły
świecki zwyczaj i nikomu krzywdy nie robi.
– Ech, nie ma co przesadzać i histeryzować – uważa Anna z
Warszawy. – Trzeba do sprawy podejść z humorem i minimalizować ważność tego
święta. My nasze dzieci przebierzemy za kowboja i księżniczkę. Będą się
cieszyć, nie poczują się gorsze i „inne”. No i znaleźliśmy dla dzieci
wytłumaczenie: powiedzieliśmy im, że Halloween to takie wesołe przygotowanie do
Uroczystości Wszystkich Świętych. Dziś my się cieszymy, a jutro zbawieni
świętują w niebie. – Takie pomieszanie pojęć to częste zjawisko: neopogańskie
święto traktuje się jak dobrą zabawę… – mówi dr Joanna Jarzębińska-Szczebiot,
prowadząca w archidiecezji białostockiej punkt informacji o sektach i nowych ruchach
religijnych. – Według mnie, zabawa Halloween jest po prostu oswajaniem
najmłodszych z kulturą śmierci. Tracimy poszanowanie dla życia, a co za tym
idzie „oswajamy” rzeczywistość demoniczną, wracamy do kultów pogańskich.
Dzieciom najłatwiej przekazać wszelkie treści za pomocą zabawy.
Wtedy chłoną je najszybciej i przyjmują za swoje. No i
rośnie pokolenie, dla którego nie ma większej różnicy między Zaduszkami a
Halloweenem… A miedzy tymi świętami jest ogromna różnica. – To wiara uwalnia z
lęku, to Chrystus zmartwychwstały pomaga przełamać strach wobec śmierci, wobec
niepojętej dla stworzeń tajemnicy przemijającego życia: „Nie lękajcie się”,
powiada. Bez wiary jesteśmy skazani na zabobon, magię, „majstrowanie” przy
niepojętości Tajemnicy... – opowiada ks. prof. Jerzy Szymik – To jeden z
najważniejszych darów chrześcijaństwa dla ludzkiej kultury: uwolnienie od
irracjonalnego strachu, wiara wspierająca rozum w drodze ku temu, co niesie
pewność ocalenia, nadzieję, światło. Myślę, że Halloween (i tym podobne) są
(świadomą bądź podświadomą) próbą (nieskuteczną zresztą) ocalenia tego, czego
spodziewamy się po religii. Ale religia żyje wiarą. Bez wiary pozostaje z
religijnego obcowania z Tajemnicą jedynie erzac, pusty jak wydrążona dynia...
Święto chały
– U mojej córki w przedszkolu była zabawa z okazji Halloween. Moje dziecko stwierdziło: Mamusiu, a wiesz, ci z zerówki to mieli HAŁOLIN – napisała internautka – Mnie się to skojarzyło z ... chałą. – W szkole moich synów, rok temu, odbyła się taka zabawa. Nie chcieliśmy ich puścić, ale nalegali – opowiada Ewa Curyło z Krakowa – W końcu zgodziliśmy się. Warunek: bez makabrycznego przebrania. Myślałam, że będę mogła zobaczyć, co się tam dzieje, niestety, rodzice nie mogli w zabawie uczestniczyć. Byłam wściekła, że pozwoliłam. Zapytaliśmy potem chłopców, jak było. Odpowiedzieli, że niespecjalnie im się podobało... Ucieszyliśmy się. W tym roku już nie idą.
– U mojej córki w przedszkolu była zabawa z okazji Halloween. Moje dziecko stwierdziło: Mamusiu, a wiesz, ci z zerówki to mieli HAŁOLIN – napisała internautka – Mnie się to skojarzyło z ... chałą. – W szkole moich synów, rok temu, odbyła się taka zabawa. Nie chcieliśmy ich puścić, ale nalegali – opowiada Ewa Curyło z Krakowa – W końcu zgodziliśmy się. Warunek: bez makabrycznego przebrania. Myślałam, że będę mogła zobaczyć, co się tam dzieje, niestety, rodzice nie mogli w zabawie uczestniczyć. Byłam wściekła, że pozwoliłam. Zapytaliśmy potem chłopców, jak było. Odpowiedzieli, że niespecjalnie im się podobało... Ucieszyliśmy się. W tym roku już nie idą.
Ewa, po nauczce, którą dostała, zaczęła zastanawiać się nad argumentami
„przeciw”: – Szukałam i znalazłam: diabeł nie wkracza w życie tam, gdzie jest
coś poważnego i na serio. Największym jego zwycięstwem jest to, że ludzie w
niego nie wierzą i robią z niego zabawę. Wchodzi w życie dzieci tak
„niewinnie”. Poza tym razi mnie połączenie naszej tradycji z Halloween. Nie
chcę, by ostatnim wrażeniem, jakie dzieci wyniosą ze szkoły przed pierwszym
listopada, były kościotrupy i czarownice. To jakiś absurdalny kult śmierci. A
co zrobić, gdy nowe „święto” dosłownie zapuka do naszych drzwi? – W ubiegłym
roku przyszły do nas przebrane dzieci, ale im powiedziałam, że dziękujemy, nie
„świętujemy” Halloween – opowiada Maria Tenerowicz z Marek. – Dzieci odeszły, a
ja żałowałam… Powinnam z nimi porozmawiać, spróbować wytłumaczyć… Może za rok
się uda?
We wspólnocie świętych
Bóg jest mocniejszy niż śmierć i kto umiera w Chrystusie,
umiera do życia. Dawniej ludzie chcieli być pochowani w pobliżu św. Piotra, w
pobliżu męczenników, aby – w śmierci i przy zmartwychwstaniu – być w dobrym
towarzystwie. W ten sposób wiązano się ze świętymi i ze zbawczą mocą samego
Jezusa Chrystusa. Wspólnota świętych obejmuje życie i śmierć: człowiek trzyma
się jej właśnie w chwili śmierci, aby nie spaść w pustkę; aby ta wspólnota
wciągnęła go w prawdziwe życie; aby również w towarzystwie świętych stanąć
przed Sędzią i dzięki ich obecności wytrwać w godzinie sądu. W ten sposób
cmentarz – plac żałoby i przemijania – stał się miejscem nadziei. Kto tutaj
jest pochowany, mówi: „Wierzę Ci, Chrystusie Zmartwychwstały. Trzymam się
Ciebie. Nie sam przychodzę w śmiertelnej samotności tego, który nie potrafiłby
kochać; przychodzę we wspólnocie świętych, którzy mnie i w śmierci nie
opuszczą.” Tę przemianę miejsca żałoby w miejsce nadziei widać też w
zewnętrznym wystroju tego cmentarza (zresztą, wszystkich cmentarzy
chrześcijańskich w ogóle): zdobią go kwiaty i drzewa; zdobią go znaki miłości i
przywiązania. Jest on jak ogród, taki mały raj pokoju w niespokojnym świecie,
taki znak nowego życia. Cmentarz jako miejsce nadziei – to jest chrześcijańska
wizja. (...) Cmentarz zaprasza nas, abyśmy tak żyli, żeby nie wypaść ze
wspólnoty świętych. Zaprasza nas, abyśmy w życiu szukali tego i byli tym, co
przetrwa i w śmierci, i w wieczności. kard. Joseph Ratzinger (medytacja na uroczystość Wszystkich
Świętych".
Źródło: http://gosc.pl/doc/790986.Swieci-kontra-upiory/5
Źródło: http://gosc.pl/doc/790986.Swieci-kontra-upiory/5
__________________________________
Zachęcam także do wysłuchania ciekawej rozmowy z Robertem Tekielim: TUTAJ
Dzisiaj wielki dzień - wszyscy Świeci będą się za nami wstawiać. Wykorzystajmy to!
OdpowiedzUsuńSkorzystajmy z pośrednictwa błogosławionych i świętych patronów w wypraszaniu łask dla naszych rodzin, Ojczyzny i całego świata".
Święta Matko Boże Nieustającej Pomocy, módl się za nami!
OdpowiedzUsuńŚwięta Rito, módl się za nami.
Błogosławiona Alicjo, módl się za nami
OdpowiedzUsuńŚwięta Mario Magdaleno, módl się za nami
;)
Dobry pomysl! Moje patronki to - św. Joanno módl się za nami, św. Tereso módl się za nami
OdpowiedzUsuńŚw. Anno, św. Piotrze, św. Weroniko, św. Moniko - módlcie się za nami i nasza rodziną.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszytkie Dzielne Niewiasty i zyczę wam daru świętości;) A.
Dziękuję Aniu, to chyba najpiękniejsze życzenia jakie można otrzymać.
Usuń+
Św. Małgorzato, św. Anno i św. Felicyto-módlcie się za nami:) MZ
OdpowiedzUsuńGosiu na trzecie masz Felicyta?;) Czym się sugerowałaś przy wyborze tego imienia?
UsuńSpodobało mi się:) MZ
UsuńArtykuł jest wspaniały! Dziękuję Aluniu. A moja patronka św. Elżbieta i wszyscy świeci niech modlą wstawia się za nami.
OdpowiedzUsuńŚw. Klaudio, Genowefo, Kingo módlcie się za nami!
OdpowiedzUsuńWszystkich Świętych to dzień radosny, mój uzdolniony muzycznie brat Slawek umilał nam dziś czas piosenką "when the saints go marching in" (we własnym wykonaniu)
OdpowiedzUsuńms
Święty ojcze Pio, święta Rito, święty Tadeuszu Judo, święta Gianno Beretta Mola, święty Gerardzie Majeli, święty Alfonsie Liguori - MÓDLCIE SIĘ ZA NAMI
OdpowiedzUsuńPolecam też ten artykuł: http://www.fronda.pl/a/halloween-to-swieto-szatana,31653.html
OdpowiedzUsuń