czwartek, 27 czerwca 2013

Pierścień Atlantów - tylko moda czy symbol działania zła?

Chcę napisać dzisiaj kilka słów o pierścieniu Atlantów, ponieważ jestem zaskoczona tym, że noszą go osoby, po których nie spodziewałabym wiary w amulety - ochrzczone, wierzące, mądre. Uzależniają swoje szczęście i zdrowie od pierścienia na palcu. Niektórzy wybierają go jako obrączki ślubne wierząc, że to przyniesie im ochronę przed złem. Egzorcyści przestrzegają przed tym amuletem. Mówią, że to właśnie założenie pierścienia na palec jest dobrowolnym otwarciem drzwi na moce pochodzące od szatana. Wiara w jego 'cudowne' właściwości to odwrócenie się od Boga i zaprzestanie pokładania ufności w swoim Zbawicielu. To zwrócenie się do sił pochodzących z innego źródła, prowadzących do ogromnych zniewoleń duchowych, do smutku, rozpaczy, poczucia bezsensu życia. "Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną". Największą ochroną człowieka jest ufność pokładana w Bogu. I znak krzyża świętego - znak zwycięstwa nad grzechem, złem, szatanem.

Ks. Andrzej Trojanowski w swoim artykule: "Pierścień Atlantów, czyli diabelski scenariusz na życie z sercem odwróconym od Boga" pisze:

"Handlarze pierścieniami Atlantów zapewniają, że talizman ten stwarza niezwykle skuteczną ochronę
przed wszelkiego rodzaju złem: agresją, wypadkami, kradzieżą, a także przed klątwami i urokami. Ponadto – według nich – przedmiot ten zapobiega wielu (jeśli nie wszystkim) chorobom, czy wręcz od nich uwalnia. Jednym słowem, pierścień ten ma przynosić szczęście. Wielu ludzi najprawdopodobniej w to wierzy, skoro go kupuje i zakłada na palec.

Spontanicznie nasuwa się pytanie: co lub kto, albo jakaż to siła miałaby tu tak cudownie działać? W przypadku poświęconego krzyżyka lub medalika z wizerunkiem Pana Jezusa, Matki Bożej czy świętych nie ma problemu z odpowiedzią na pytanie: dlaczego nosimy te dewocjonalia? Noszę medalik na znak mojego zawierzenia się Matce Bożej. Jej wizerunek pomaga mi ufać w Jej nieustanną obecność przy mnie, szczególnie w chwilach pokus, zwątpień, przeciwności itd. Nie wierzę, aby medalik ten „magicznie” chronił mnie przed napadem, kradzieżą, chorobą itd., lecz z całego serca ufam, że w tych czy innych nieszczęściach – jeśli Opatrzność je dopuści – nie spotka mnie prawdziwe i najgorsze nieszczęście: odrzucenie Pana Boga i utrata życia wiecznego. Nosząc medalik, nie proszę o szczęście, lecz abym wytrwał przy Panu Bogu w każdej, nawet najgorszej sytuacji, a to będzie mym największym szczęściem.
Zastanawiam się, w kim pokładają swoją ufność ludzie ochrzczeni, którzy na swój palec zakładają pierścień Atlantów. Pewnie sami dokładnie nie wiedzą. W każdym razie amulet ten wydaje się znakiem nieufności wobec Pana Boga, jako mego Ojca, w którego rękach spoczywa całe moje życie. Jeśli oczekuję, że noszenie tego czy innego amuletu przyniesie mi szczęście, to znaczy, iż wiarę moją można wyrazić w słowach: „Ufam nie Tobie, Boże, lecz komuś lub czemuś innemu; oczekuję pomyślności w życiu nie od Ciebie, lecz od czegoś lub kogoś innego”. Być może nie od razu tego rodzaju postawa duchowa owocuje porzuceniem praktyk religijnych, lecz żywa wiara nieuchronnie przemienia się w „praktykowanie” chrześcijaństwa z sercem odwróconym od Boga. Tymczasem religijność pozbawiona ufności wobec Pana Boga staje się pusta. Jaką wartość miałaby modlitwa Ojcze nasz, gdyby w żaden sposób nie ożywiał jej duch dziecięctwa Bożego? Nadzieja, iż magiczny pierścień uchroni mnie od przeciwności i zagwarantuje mi pomyślność, jest oszustwem, które żeruje na naszej ludzkiej skłonności do wierzenia czasami w byle co. Czy jednak w życiu można się uchronić od jakichkolwiek przeciwności, trudności i cierpień? Codzienne doświadczenie przekonuje, iż nie – i żaden amulet faktu tego nie zmieni. Lecz przywiązanie do niego, naiwna wiara w jego skuteczność niszczy zdolność stawiania czoła przeciwnościom w sposób chrześcijański, czyli z ufnością, że każdy krzyż codzienności ma w sobie głęboki, zbawczy sens. Wielokrotnie owego sensu nie widzimy, lecz właśnie wtedy ufność w Bożą miłość – niejako wbrew poczuciu opuszczenia i samotności – okazuje się środkiem ratującym życie. Właśnie tę najważniejszą i najdelikatniejszą tkankę naszej religijności, czyli zdolność do ufnego zawierzenia Bogu, chrześcijanin niszczy poprzez noszenie amuletów. Spustoszenie w dziedzinie duchowej i cielesnej nie od razu, być może, daje się zauważyć. Jednakże dokonuje się ono nieuchronnie, czego pierwszym świadectwem jest nieprzezwyciężona niechęć do modlitwy. Stopniowo także pojawiają się dziwne i nieuzasadnione lęki, tajemnicze dolegliwości fizyczne i psychiczne. Ponadto każdy, kto nosi pierścień Atlantów, bardzo łatwo zwraca swe zainteresowania ku horoskopom, tarotowi, magii czy innym podobnym praktykom, które otwarcie sprzeciwiają się pierwszemu przykazaniu.
Dla księży egzorcystów (przynajmniej w Polsce) pierścień Atlantów jest rekwizytem bardzo dobrze znanym. Na ogół był on gdzieś na początku wikłania się ludzi w rozmaite formy okultyzmu, który z kolei doprowadził ich do stanu zniewolenia przez złe duchy. W przypadku pewnej dziewiętnastoletniej dziewczyny wyjątkowo jasno można było się przekonać, do jakiego stopnia zły duch wywierał panowanie nad osobą, która od kilku lat nie rozstawała się z pierścieniem Atlantów. Dla swego uwolnienia duchowego dziewczyna owa uczyniła bardzo wiele: wyspowiadała się, pomimo walki duchowej wyrzekła się praktyk okultystycznych, przyjęła nawet Komunię św. Gdy jednak proszono ją o zdjęcie z palca pierścienia, chowała dłonie za siebie i gorączkowo protestowała, krzycząc i nienaturalnie wykrzywiając buzię. Znowu okropnie dręczona jest przez diabła i obecnie przebywa w zakładzie psychiatrycznym.
Amulety, wbrew swej pozornej niewinności, poprzez swoją symbolikę są zielonym światłem danym przecież nie Panu Bogu, lecz duchowemu złu. W ostateczności także i pierścień Atlantów jest niczym innym, jak znakiem otwarcia się i przynależności do tego wrogiego nam świata. Jako istoty odkupione, nie warto, abyśmy, nawet w najbardziej niewinny sposób, ze światem tym się zadawali"


Artykuł pochodzi z dwumiesięcznika "Miłujcie się" TUTAJ

1 komentarz:

  1. Święta słowa. Ostatnio interesuję się trochę tym tematem. Byłam na spotkaniu z R. Tekieli, kupiłam jego "Zmanipuluję cię kochanie". Przeczytałam też "Wyznanie egzorcysty" i jestem w trakcie lektury "Egzorcystów i psychiatrów" by G. Amorth (watykański egzorcysta). Polecam, Ania.

    OdpowiedzUsuń