Tak Ewo, masz racje, lepiej późno niż wcale. Choć z drugiej strony nigdy nie jest za późno. Dopóki żyjesz, zawsze masz szansę na to, by coś zmienić. A zatem - zakładaj kask i do działania;)
Dziękuje za pozdrowienia i życzę szybkiego powrotu do pełni sił. Tych fizycznych i tych duchowych. Bardzo ciesze się, że jesteś i że tak regularnie zaglądasz na blog i komentujesz wpisy. To jest dla mnie najlepszą motywacją, by go prowadzić:) Wszytkiego dobrego!
Ja cieszę się, że jest ten blog. Tak staram się czesto zaglądać i bardzo duzo juz mi pomógł, chociażby przez to,, ze mogę podzielić się moimi różnymi problemami. Wiem juz jak to jest potrzebne, przez wiele lat dusiłam wszystko w sobie. A teraz jestem spokojniejsza wewnętrznie:-) Tak jak już kiedyś pisałam nie bylam jeszcze na spotkaniu DN, ale jestem z Wami duchowo na każdym spotkaniu zwłaszcza w Krakowie i w Warszawie. Poza tym czesto korzystam z podpowiedzi posłuchania różnych piosenek i oczywiście dobrze, ze zamieszczacie codzienne czytania. Staram się być codziennie na Mszy, ale lubię w ciszy wrócić do tych czytań. No i oczywiście nowenna... Jeszcze raz dziękuję:-)
Nie zdążyłam podpisać Ewa Od środy do końca października jestem w sanatorium, mam nadzieję,że rzeczywiście trochę moje zdrowie fizyczne poprawi się:-)Ewa
Alicjo.... czytając Twojego bloga zastanawiam się po co to wszystko.... do czego dazysz myślę, że każdego ranka jesteś napełnianiana niesamowita łaska od Boga... masz wielki dar... czy nie chciałabyś, nie myślałaś o tym by wstąpić do klasztoru? Ostatnio coraz częściej myślę o takim rozwiązaniu, jestem szczęśliwa, że prowadzisz bloga i uważam, że zakon, klasztor to odpowiednie rozwiązanie... nie marnuj swoich sił... może to właśnie Twoja Wola Alicjo.... Alu jesteś niesamowita.... łaska na mnie spłonęła. Dziękuję Ci i proszę o radę. Pozdrawiam Krystyna.
Krystyno droga, dziękuję Ci za Twoją troskę, ale ja nie mam poczucia marnowania moich sił. Wręcz przeciwnie. Wiele zadań jeszcze czeka na wykonanie, wiele celów na zrealizowanie, wiele marzeń na spełnienie.
Ale jeśli Ty rozeznajesz w sobie głos powołania do zakonu, to pytaj Pana Boga, On Ci będzie pokazywał drogę. Ja nie jestem w stanie Ci doradzić, wybacz.
Alicjo Zdecydowanie popieram Twoją wypowiedź, to co robisz ,robisz z wielką pasją i można to robić nie będąc w zakonie. Jeszcze raz wielkie dzięki za to że Jesteś Ewa
Pozdrawiam Cię ciepło Ewo i dziękuję za regularne zaglądanie na bloga i wszystkie 'komentarzowe' rozmowy ze mną i z innymi dzielnymi. Cenię to sobie ogromnie.
Aluniu ja tam wolę Cię w świecie, bo kto by nam prowadził bloga i organizował spotkania;)? Pozdrawiam stałą czytelniczkę Ewę, której komentarze lubię czytać. M.
Również ciepło pozdrawiam wszystkie czytelniczki i wszystkie Dzielne. Powolutku dochodzę do równowagi duchowej, a teraz wzięłam się tez,za ciało:-) dlatego pozdrawiam z sanatorium:-) Ewa
Szkoda, że do mnie coś dotarło dopiero teraz. I szkoda też, że jest już za późno, bo danej rzeczywistości odmienić się już nie da. O wspólnocie zgromadzonej wokół Jezusa zrozumiałam dopiero teraz. Dlatego tak potrzebne i ważne jest zaangażowanie Ali w tworzenie bloga i spotkań dla kobiet. Ale ja tu mam także na myśli wspólnotę w której kiedyś byłam, a teraz być nie mogę, bo nie spelniam obecnie warunku stanu: to duszpasterstwo singli Grupa 33, zaczęło się w Katowicach, a obecnie jest już w Krakowie i Warszawie. To również obala stereotyp że zakon lub małżeństwo, również w innych rzeczywistości można być spełnioną, radosną i szczęśliwą. PS. W waszych wypowiedziach także w innych wątkach widzę dziewczyny że dzielicie na dwie możliwości albo jest kobieta niezamężna (samotna) albo zamężna (żyjąca w małżeństwie) a czy nie dostrzegacie jeszcze jednej możliwości: powołania do tego by nie wstępując do zakonu zostając w świeckich warunkach życia żyć konsekracją, życiem poświęconym Bogu np III zakon dla świeckich?
Odnośnie powyższego PS - nie wiem skąd przekonanie o takim podziale. Dzielne Niewiasty gromadzą kobiety różnego stanu - przyjeżdżają kobiety zamężne i niezamężne, wdowy i kobiety po rozwodach, matki i bezdzietne, zdarzało się, że na spotkaniu była też siostra zakonna. Każda realizuje swoje powołanie na swój sposób.
Takie wrażenie o takim podziale odniosłam po niektórych odpowiedziach w wątkach na tym blogu, pierwsze tematy które mi przychodzi na myśl to "Kobieta niezamężna i remont mieszkania", i tego chyba było więcej co oznacza "kobieta albo jest sama albo ma męża". Także w poprzedniej swej wypowiedzi napisałaś Alu: przyjeżdżają wdowy i kobiety po rozwodach, a nie wspomniałaś o singielkach- czyli takich kobietach które nigdy małżeństwa nie zawarły a mają już swój wiek. Tak swoją drogą, kobieta zamężna może również szukać spełnienia w jakieś formie III zakonu: franciszkańskiego, karmelitańskiego, dominikańskiego czy innej formy stowarzyszenie, tylko ograniczeniem jest że najważniejsze dla niej są obowiązki rodzinne. Singielka ma większą wolność jeśli chodzi o takie zaangażowanie i to właśnie do osoby stanu wolnego Jezus kieruje swoje zaproszenie na które ma ona odpowiedzieć pytając się Jezusa: "Panie co chcesz abym w życiu czyniła,czego od mnie oczekujesz, którą drogą chcesz mnie prowadzić?"
Słowo "niezamężna" sugeruje mi ten podział - "kobieta jest sama, albo ma męża". Natomiast znaczenie słowa "singielka" - "żyjąca w pojedynkę, a nie w jakimkolwiek związku" - dla mnie sugeruje - "może być sama, ale nie samotna, może otworzyć się na wszelkie barwy kolorów, czego szerzej może w swoim życiu uczynić"
"kobiety zamężne i niezamężne, wdowy i kobiety po rozwodach, matki i bezdzietne, zdarzało się, że na spotkaniu była też siostra zakonna" - cieszę się, że na DN nie ma podziałów, że jest to grupa otwarta na wszystkie kobiety. Jestem 65 letnia wdową 'otwartą na wszelkie barwy kolorów', ale nigdy nie nazwałabym się singielką. Marysia
Ja nie widzę sensu ubierania się na siłę w stwierdzenie: "jestem singlem" jeśli ktoś nie ma na to ochoty. Bo i po co?Ja jestem kobietą niezamężną i nie widzę w tym określeniu żadnego problemu ani zgorszenia;) Ani mnie to słowo razi, ani mi nie przeszkadza;) Przeszkadza mi co innego - że nie jestem mężatką;) Ale to już inna para kaloszy:)
Cyt. z powyższej wypowiedzi Anonimowej: 'Słowo "niezamężna" sugeruje mi ten podział - "kobieta jest sama, albo ma męża" - to tak jakby słowo singiel oznaczało co innego;) Oznacza dokładnie to samo - że kobieta nie ma męża;) I chociażby nie wiem jak naginała rzeczywistość słownikową, to żadne słowo i tak nie zmieni jej stanu matrymonialnego;););) Pozdrawiam ciepło;)
Dla mnie słowo "niezamężna" jest deprecjonujące kobiety samotne, które męża nie mają, a słowo "singielka" - dowartościowujące takie osoby. Każda z nas ma niepowtarzalną, jedyną historię życia, ja długo czasu byłam szczęśliwą singielką, a ten brak który miałam w sobie był tęsknotą za BOGIEM, a ludzie próbowali uszczęśliwić mnie na siłę i teraz jestem nieszczęśliwą mężatką. Ale to historia jedyna i niepowtarzalna, tak jak Samarytanka spotyka Jezusa, historia innej kobiety może być inna. Sytuację lepiej wydaje mi się odzwierciedlają słowa "kobieta żyjąca w pojedynkę lub kobieta żyjąca w związku". Słowo "związek" również odzwierciedla całą barwę kolorów niż tylko co kryje pod słowem "małżeństwo": zaczynając od relacji znajomości, przyjaźni, chodzenia ze sobą po narzeczeństwo, ale także najróżniejsze zwiazki nieformalne, niesakramentalne, powtórne itp.
"słowo niezamężna jest deprecjonujące kobiety samotne, które męża nie mają, a słowo singielka - dowartościowujące takie osoby” – To żart czy absurd? Tak pokrętna logika każe sprowadzać Twoją wartość do tego, czy ktoś nazwie cię singielką czy niezamężną. To bardzo powierzchowne. Przecież jeśli znasz swoją wartość to nie będziesz czuła się ani deprecjonowana, ani gorsza. W słowie ‘niezamężna’ nie ma nic uwłaczającego czy deprecjonującego… A im bardziej ktoś wciska mi na siłę słowo singiel jako jedynie poprawne, to tym bardziej mam do niego niechęć. Szczególnie jeśli chce się za nim schować swoje kompleksy, niską samoocenę, niepewność.
To zamiast spierać się o znaczenie słów"singielka" czy "niezamężna" proponuję użyć słowa innego "życie w pojedynkę". Mówię o sobie: Gdy żyłam w pojedynkę, byłam kobietą samotną, zostałam dowartościowana, a to było w duszpasterstwie osób stanu wolnego, pokazano że życie jest piękne i ma ogromną wartość. Obecnie tego nie czuję, bo o małżeństwie słyszę jako o jakiej powinności - żona powinna to i tamto - bo to jej obowiązek małżeński. I tym samym nie czuję, że moje życie ma wartość. Wiem o tym że moje życie ma wartościach w oczach Bożych, jestem Jego ukochanym dzieckiem, wiem o tym, że Miłość Boża to źródło poczucia wartości swego życia. Ale jak to przekłada na wydarzenia życia, naprawdę porównując oba stany "życie w pojedynkę" i "bycie w związku" tak mogę o sobie powiedzieć - "gdy byłam singielką, był to piękny okres w mym życiu". A co teraz? Coś potrzeba uciąć, tą polemikę wokół tematu, bo teraz jestem w trudnej sytuacji życiowej, w trudnych relacjach osobistych i rodzinnych.
Słowo "niezamężna" wciąż z czymś mi się kłóci, z czymś nie mogę się zgodzić, sugeruje jakoby nieposiadanie męża było dla kobiety jakimś brakiem, jakoby jedynym spełnieniem dla niej było wyjście za mąż i założenie rodziny. Podczas gdy kobieta może spełnić się w szerokiej palecie możliwości niż tylko rodzinie i małżeństwie. W Słowniku Języka Polskiego stan kobiety, która nigdy do tej pory małżeństwa nie zawarła określa się słowem "panna". Uwzględniając więc szeroki wachlarz możliwości może lepiej powiedzieć: "panny i mężatki, kobiety żyjące w stanie wolnym lub stanie małżeńskim, kobiety żyjące w pojedynkę lub będące w związku" PS. To moja osobista historia, ze w wieku około 30 lat dumnie nazwałam siebie "szczęśliwą singielką" i akceptowałam ten stan trochę w reakcji na tych którzy deprecjonująco nazywali takie osoby "starymi pannami". Teraz jest mi trudno, bo kiedyś w duszpasterstwie osób stanu wolnego, ktoś mnie dowartościował, pokazał że życie może być piękne, ma wartość, teraz tego nie czuję, bo czuję jedynie przygniecienie mówieniem o powinności małżeńskiej. Teoretycznie wiem, że Miłość Boża to źródło poczucia własnej wartosci, ale znalezienie się w trudnej sytuacji życiowej utrudnia to przeżycie. No i porównanie obu stanów z osobistej historii życia - kiedy byłam bardziej szczęśliwa ...
Mnie się z niczym nie kłóci, w niczym nie przeszkadza, niczym nie drażni, w niczym nie wykazuje deficytu, niczym nie deprecjonuje;) Dlatego go używam;)
Bogactwo językowe pozwala spośród wielu określeń wybrać to, które się nam najbardziej odpowiada. Nie ma potrzeby spierać się, które jest cenniejsze czy bardziej wartościowe, bo w nie słowie rzecz lecz w głębi nas samych.
Pozdrawiam ciepło wszystkie niezamężne, singielki, panny, panienki, samotne, wolne, stanu wolnego, etc.. (właściwe wybrać;))
Rozumiem... Twoje słowa dały mi do myślenia. Nie chciałam abyś zrozumiała mnie źle... szukam siebie... swoich możliwości... nie wiem jak mogę siebie realizować. Mówisz, że muszę pytac Boga zatem posłucham Cie. Nie chce rezygnować również, z czytania Twojego bloga. Natknąłem się na niego całkiem przypadkiem. Zamierzam się nim kierować w zyciu. Jeszcze raz wybacz za zbytnia bezpośredniosc droga Alicjo. Zabieram się do lektury, nowa czytelniczka a może niebawem niewiasta. Krystyna.
Zapraszam Krystyno na spotkanie DN do Krakowa. Będzie okazja porozmawiać.
Kobieta ma wiele do zrobienia w świecie jeśli tylko chce się zaangażować. I nie musi być w zakonie (choć to też piękne powołanie, nie przeczę). Mnie szczególnie poruszyły słowa z Orędzia Końcowego Soboru Watykańskiego II, które mam w swoim opisie bocznym i które są moją wielką inspiracją: "Nadchodzi godzina, nadeszła już godzina, w której powołanie niewiasty realizuje się w pełni. Godzina, w której niewiasta swoim wpływem promieniuje na społeczeństwo i uzyskuje władzę nigdy dotąd nieposiadaną. Dlatego też w tej chwili, kiedy ludzkość przeżywa tak głębokie przemiany, niewiasty przepojone duchem ewangelicznym mogą nieść wielką pomoc ludzkości, aby nie upadła". Te słowa pokazują jak jest nasza rola, nasze główne i szczególne powołanie. I po to m.in. powstały Dzielne Niewiasty;) Aby kobietom to pokazywać, uświadamiać i pomagać iść w tym kierunku.
Cieszę się ogromnie, że przybyła nowa stała czytelniczka bloga;) To dla mnie bardzo cenne.
Alicjo... Dziękuję. Poprostu dziękuję. Życie staje się piękniejsze...Dziękuję Ci Boże.. Oparznosci, że trafiłam na tą stronę. Aby przeczytać każdy post zejdzie mi trochę czasu... myślę, a nawet jestem pewna, że go nie zmarnuje. Alu dziękuję za ciepłe słowa szacunku i łaski...Z całego serca życzę miłego wieczoru i jutrzejszego dnia. Krysia.
Dobrze, że ten temat się pojawił. Bo niestety w świecie (w Kościele również) panuje taki stereotyp, że dla kobiety są tylko dwa wyjścia - albo małżeństwo albo zakon. I jeśli kobieta nie jest zamężna i nie jest w zakonie to znaczy, że się marnuje, ze jest spisana na straty (i niestety niektóre kobiety w to uwierzyły). A tymczasem to bzdura. Znam wiele wspaniałych niezamężnych kobiet, które nie są też zakonnicami, a które wspaniale realizują swoje powołanie jako kobiety. Są przy tym piękne, mądre, mają siłę ducha, robią wiele wspaniałych rzeczy dla innych i są świadectwem dla wielu kobiet. Siła i piękno kobiety nie tkwi ani w małżeństwie ani w zakonie. Tkwi w niej samej, tkwi w jej sercu, w jej umyśle - to jest siła, która pochodzi z Boga, z modlitwy, z adoracji, z zasłuchania w Boże słowo. Odkrywam to wśród Dzielnych Niewiast. Odkrywam swoją kobiecość oraz misję jaką mam w świecie jako kobieta (bez względu na stan cywilny, wiek, status społeczny, zawód, itd). A słowa z Orędzia Końcowego Soboru są po prostu niesamowite.
Nie wiem od kiedy słowo "singielka" dowartościowuje? Jaką wartość niby prezentuje? Natomiast pojęcie "niezamężna" obejmuje wiele kategorii m. in. panna. I to dowartościowuje kobietę. M.
Słowo "nie-zamężna" oznacza nie mająca męża od razu kojarzy mi się z nieprzyjemnym znoszeniem ludzkich uwag i przytyk "a dlaczego ty nie masz męża? znajdź sobie kogoś, bo niszczysz sobie życie, poszukaj sobie kawalera, jakiegoś przystojnego faceta" Brrr, nie znoszę takich uwag, i błędem było że w końcu im uległam. Słowo "singielka" natomiast oznacza "pojedyncza, sama jedna" często kojarzy się ze świadomym wyborem stylu życia, gdzie na dane ludzkie przytyki nie zwraca uwagi. I tak znałam samotne kobiety z wyboru z racji wykonywanego zawodu nauczycielki, by bardziej poświęcić się swemu zawodu. Jak to było gdy byłam "singielką" mogę powiedzieć z własnego doświadczenia i obserwując inne takie osoby: gdy jestem sama w czterech kątach własnych zaczynam zastanawiać się co mogę uczynić i zmienić w swym życiu, dokąd pójść, gdzie pojechać, co dobrego uczynić, w swej relacji z Bogiem i z pożytkiem dla innych ludzi. I to wcielać w życiu. Stąd bycie singielką kojarzy mi się w wykazywaniem inicjatywy i przedsiębiorczości: gdy kiedyś byłam na sylwestrze, gdzie większość par przyszła też singielka sama, która była tak obrotna, że wygrywała większość konkursow i zabaw....
Dziewczyny, tak jak Alicja wspomniała powyżej wartość nosimy w sobie a nie w słowie, którego używamy do określenia swojego stanu cywilnego. Słowa to kwestia tego co nam się bardziej podoba - ja osobiście też nie ekscytuję się słowem singielka, a niezamężna mi nie przeszkadza, ale nie obrażam się jak ktoś mówi, ze jestem singielką. osobiście nie lubię tylko zlepku: stara panna, szczególnie, gdy mówi to osoba starsza ode mnie. Kiedyś, gdy moja koleżanka tak się wyraziła o niemężnych kobietach zapytałam ją dlaczego o sobie konsekwentnie nie mówi "stara mężatka" skoro od wielu niezamężnych jest sporo starsza. Kiepsko się tłumaczyła, ale chyba dało jej to do myślenia.
Dobre;) Kask jest najlepszy;)
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że dobre. Szkoda, ze dopiero teraz to do mnie dociera. Ale może lepiej późno niż wcale.... Ewa
OdpowiedzUsuńTak Ewo, masz racje, lepiej późno niż wcale. Choć z drugiej strony nigdy nie jest za późno. Dopóki żyjesz, zawsze masz szansę na to, by coś zmienić. A zatem - zakładaj kask i do działania;)
UsuńDziałam:-) Tym bardziej, że teraz jestem w sanatorium, z dala od różnych codziennych trudności. Pozdrawiam z pięknej i cichej Wysowej Zdrój. Ewa
UsuńDziękuje za pozdrowienia i życzę szybkiego powrotu do pełni sił. Tych fizycznych i tych duchowych. Bardzo ciesze się, że jesteś i że tak regularnie zaglądasz na blog i komentujesz wpisy. To jest dla mnie najlepszą motywacją, by go prowadzić:) Wszytkiego dobrego!
UsuńJa cieszę się, że jest ten blog. Tak staram się czesto zaglądać i bardzo duzo juz mi pomógł, chociażby przez to,, ze mogę podzielić się moimi różnymi problemami. Wiem juz jak to jest potrzebne, przez wiele lat dusiłam wszystko w sobie. A teraz jestem spokojniejsza wewnętrznie:-) Tak jak już kiedyś pisałam nie bylam jeszcze na spotkaniu DN, ale jestem z Wami duchowo na każdym spotkaniu zwłaszcza w Krakowie i w Warszawie. Poza tym czesto korzystam z podpowiedzi posłuchania różnych piosenek i oczywiście dobrze, ze zamieszczacie codzienne czytania. Staram się być codziennie na Mszy, ale lubię w ciszy wrócić do tych czytań. No i oczywiście nowenna... Jeszcze raz dziękuję:-)
UsuńNie zdążyłam podpisać Ewa Od środy do końca października jestem w sanatorium, mam nadzieję,że rzeczywiście trochę moje zdrowie fizyczne poprawi się:-)Ewa
UsuńAlicjo.... czytając Twojego bloga zastanawiam się po co to wszystko.... do czego dazysz myślę, że każdego ranka jesteś napełnianiana niesamowita łaska od Boga... masz wielki dar... czy nie chciałabyś, nie myślałaś o tym by wstąpić do klasztoru? Ostatnio coraz częściej myślę o takim rozwiązaniu, jestem szczęśliwa, że prowadzisz bloga i uważam, że zakon, klasztor to odpowiednie rozwiązanie... nie marnuj swoich sił... może to właśnie Twoja Wola Alicjo.... Alu jesteś niesamowita.... łaska na mnie spłonęła. Dziękuję Ci i proszę o radę. Pozdrawiam Krystyna.
UsuńKrystyno droga, dziękuję Ci za Twoją troskę, ale ja nie mam poczucia marnowania moich sił. Wręcz przeciwnie. Wiele zadań jeszcze czeka na wykonanie, wiele celów na zrealizowanie, wiele marzeń na spełnienie.
UsuńAle jeśli Ty rozeznajesz w sobie głos powołania do zakonu, to pytaj Pana Boga, On Ci będzie pokazywał drogę. Ja nie jestem w stanie Ci doradzić, wybacz.
Alicjo Zdecydowanie popieram Twoją wypowiedź, to co robisz ,robisz z wielką pasją i można to robić nie będąc w zakonie. Jeszcze raz wielkie dzięki za to że Jesteś Ewa
UsuńPozdrawiam Cię ciepło Ewo i dziękuję za regularne zaglądanie na bloga i wszystkie 'komentarzowe' rozmowy ze mną i z innymi dzielnymi. Cenię to sobie ogromnie.
UsuńAluniu ja tam wolę Cię w świecie, bo kto by nam prowadził bloga i organizował spotkania;)? Pozdrawiam stałą czytelniczkę Ewę, której komentarze lubię czytać. M.
UsuńRównież ciepło pozdrawiam wszystkie czytelniczki i wszystkie Dzielne. Powolutku dochodzę do równowagi duchowej, a teraz wzięłam się tez,za ciało:-) dlatego pozdrawiam z sanatorium:-) Ewa
UsuńSzkoda, że do mnie coś dotarło dopiero teraz. I szkoda też, że jest już za późno, bo danej rzeczywistości odmienić się już nie da. O wspólnocie zgromadzonej wokół Jezusa zrozumiałam dopiero teraz. Dlatego tak potrzebne i ważne jest zaangażowanie Ali w tworzenie bloga i spotkań dla kobiet. Ale ja tu mam także na myśli wspólnotę w której kiedyś byłam, a teraz być nie mogę, bo nie spelniam obecnie warunku stanu: to duszpasterstwo singli Grupa 33, zaczęło się w Katowicach, a obecnie jest już w Krakowie i Warszawie. To również obala stereotyp że zakon lub małżeństwo, również w innych rzeczywistości można być spełnioną, radosną i szczęśliwą.
UsuńPS. W waszych wypowiedziach także w innych wątkach widzę dziewczyny że dzielicie na dwie możliwości albo jest kobieta niezamężna (samotna) albo zamężna (żyjąca w małżeństwie) a czy nie dostrzegacie jeszcze jednej możliwości: powołania do tego by nie wstępując do zakonu zostając w świeckich warunkach życia żyć konsekracją, życiem poświęconym Bogu np III zakon dla świeckich?
Odnośnie powyższego PS - nie wiem skąd przekonanie o takim podziale. Dzielne Niewiasty gromadzą kobiety różnego stanu - przyjeżdżają kobiety zamężne i niezamężne, wdowy i kobiety po rozwodach, matki i bezdzietne, zdarzało się, że na spotkaniu była też siostra zakonna. Każda realizuje swoje powołanie na swój sposób.
UsuńTakie wrażenie o takim podziale odniosłam po niektórych odpowiedziach w wątkach na tym blogu, pierwsze tematy które mi przychodzi na myśl to "Kobieta niezamężna i remont mieszkania", i tego chyba było więcej co oznacza "kobieta albo jest sama albo ma męża". Także w poprzedniej swej wypowiedzi napisałaś Alu: przyjeżdżają wdowy i kobiety po rozwodach, a nie wspomniałaś o singielkach- czyli takich kobietach które nigdy małżeństwa nie zawarły a mają już swój wiek.
UsuńTak swoją drogą, kobieta zamężna może również szukać spełnienia w jakieś formie III zakonu: franciszkańskiego, karmelitańskiego, dominikańskiego czy innej formy stowarzyszenie, tylko ograniczeniem jest że najważniejsze dla niej są obowiązki rodzinne. Singielka ma większą wolność jeśli chodzi o takie zaangażowanie i to właśnie do osoby stanu wolnego Jezus kieruje swoje zaproszenie na które ma ona odpowiedzieć pytając się Jezusa: "Panie co chcesz abym w życiu czyniła,czego od mnie oczekujesz, którą drogą chcesz mnie prowadzić?"
Wspomniałam o niezamężnych. A niezamężna to singielka;)
UsuńSłowo "niezamężna" sugeruje mi ten podział - "kobieta jest sama, albo ma męża". Natomiast znaczenie słowa "singielka" - "żyjąca w pojedynkę, a nie w jakimkolwiek związku" - dla mnie sugeruje - "może być sama, ale nie samotna, może otworzyć się na wszelkie barwy kolorów, czego szerzej może w swoim życiu uczynić"
Usuń"kobiety zamężne i niezamężne, wdowy i kobiety po rozwodach, matki i bezdzietne, zdarzało się, że na spotkaniu była też siostra zakonna" - cieszę się, że na DN nie ma podziałów, że jest to grupa otwarta na wszystkie kobiety. Jestem 65 letnia wdową 'otwartą na wszelkie barwy kolorów', ale nigdy nie nazwałabym się singielką. Marysia
UsuńJa nie widzę sensu ubierania się na siłę w stwierdzenie: "jestem singlem" jeśli ktoś nie ma na to ochoty. Bo i po co?Ja jestem kobietą niezamężną i nie widzę w tym określeniu żadnego problemu ani zgorszenia;) Ani mnie to słowo razi, ani mi nie przeszkadza;) Przeszkadza mi co innego - że nie jestem mężatką;) Ale to już inna para kaloszy:)
UsuńCyt. z powyższej wypowiedzi Anonimowej: 'Słowo "niezamężna" sugeruje mi ten podział - "kobieta jest sama, albo ma męża" - to tak jakby słowo singiel oznaczało co innego;) Oznacza dokładnie to samo - że kobieta nie ma męża;) I chociażby nie wiem jak naginała rzeczywistość słownikową, to żadne słowo i tak nie zmieni jej stanu matrymonialnego;););) Pozdrawiam ciepło;)
Dla mnie słowo "niezamężna" jest deprecjonujące kobiety samotne, które męża nie mają, a słowo "singielka" - dowartościowujące takie osoby.
UsuńKażda z nas ma niepowtarzalną, jedyną historię życia, ja długo czasu byłam szczęśliwą singielką, a ten brak który miałam w sobie był tęsknotą za BOGIEM, a ludzie próbowali uszczęśliwić mnie na siłę i teraz jestem nieszczęśliwą mężatką. Ale to historia jedyna i niepowtarzalna, tak jak Samarytanka spotyka Jezusa, historia innej kobiety może być inna.
Sytuację lepiej wydaje mi się odzwierciedlają słowa "kobieta żyjąca w pojedynkę lub kobieta żyjąca w związku". Słowo "związek" również odzwierciedla całą barwę kolorów niż tylko co kryje pod słowem "małżeństwo": zaczynając od relacji znajomości, przyjaźni, chodzenia ze sobą po narzeczeństwo, ale także najróżniejsze zwiazki nieformalne, niesakramentalne, powtórne itp.
"słowo niezamężna jest deprecjonujące kobiety samotne, które męża nie mają, a słowo singielka - dowartościowujące takie osoby” – To żart czy absurd? Tak pokrętna logika każe sprowadzać Twoją wartość do tego, czy ktoś nazwie cię singielką czy niezamężną. To bardzo powierzchowne. Przecież jeśli znasz swoją wartość to nie będziesz czuła się ani deprecjonowana, ani gorsza. W słowie ‘niezamężna’ nie ma nic uwłaczającego czy deprecjonującego…
UsuńA im bardziej ktoś wciska mi na siłę słowo singiel jako jedynie poprawne, to tym bardziej mam do niego niechęć. Szczególnie jeśli chce się za nim schować swoje kompleksy, niską samoocenę, niepewność.
To zamiast spierać się o znaczenie słów"singielka" czy "niezamężna" proponuję użyć słowa innego "życie w pojedynkę".
UsuńMówię o sobie: Gdy żyłam w pojedynkę, byłam kobietą samotną, zostałam dowartościowana, a to było w duszpasterstwie osób stanu wolnego, pokazano że życie jest piękne i ma ogromną wartość. Obecnie tego nie czuję, bo o małżeństwie słyszę jako o jakiej powinności - żona powinna to i tamto - bo to jej obowiązek małżeński. I tym samym nie czuję, że moje życie ma wartość. Wiem o tym że moje życie ma wartościach w oczach Bożych, jestem Jego ukochanym dzieckiem, wiem o tym, że Miłość Boża to źródło poczucia wartości swego życia. Ale jak to przekłada na wydarzenia życia, naprawdę porównując oba stany "życie w pojedynkę" i "bycie w związku" tak mogę o sobie powiedzieć - "gdy byłam singielką, był to piękny okres w mym życiu". A co teraz? Coś potrzeba uciąć, tą polemikę wokół tematu, bo teraz jestem w trudnej sytuacji życiowej, w trudnych relacjach osobistych i rodzinnych.
Słowo "niezamężna" wciąż z czymś mi się kłóci, z czymś nie mogę się zgodzić, sugeruje jakoby nieposiadanie męża było dla kobiety jakimś brakiem, jakoby jedynym spełnieniem dla niej było wyjście za mąż i założenie rodziny. Podczas gdy kobieta może spełnić się w szerokiej palecie możliwości niż tylko rodzinie i małżeństwie. W Słowniku Języka Polskiego stan kobiety, która nigdy do tej pory małżeństwa nie zawarła określa się słowem "panna". Uwzględniając więc szeroki wachlarz możliwości może lepiej powiedzieć: "panny i mężatki, kobiety żyjące w stanie wolnym lub stanie małżeńskim, kobiety żyjące w pojedynkę lub będące w związku"
UsuńPS. To moja osobista historia, ze w wieku około 30 lat dumnie nazwałam siebie "szczęśliwą singielką" i akceptowałam ten stan trochę w reakcji na tych którzy deprecjonująco nazywali takie osoby "starymi pannami". Teraz jest mi trudno, bo kiedyś w duszpasterstwie osób stanu wolnego, ktoś mnie dowartościował, pokazał że życie może być piękne, ma wartość, teraz tego nie czuję, bo czuję jedynie przygniecienie mówieniem o powinności małżeńskiej. Teoretycznie wiem, że Miłość Boża to źródło poczucia własnej wartosci, ale znalezienie się w trudnej sytuacji życiowej utrudnia to przeżycie. No i porównanie obu stanów z osobistej historii życia - kiedy byłam bardziej szczęśliwa ...
Mnie się z niczym nie kłóci, w niczym nie przeszkadza, niczym nie drażni, w niczym nie wykazuje deficytu, niczym nie deprecjonuje;) Dlatego go używam;)
UsuńBogactwo językowe pozwala spośród wielu określeń wybrać to, które się nam najbardziej odpowiada. Nie ma potrzeby spierać się, które jest cenniejsze czy bardziej wartościowe, bo w nie słowie rzecz lecz w głębi nas samych.
Pozdrawiam ciepło wszystkie niezamężne, singielki, panny, panienki, samotne, wolne, stanu wolnego, etc.. (właściwe wybrać;))
Zamężne także ciepło pozdrawiam;)
Myszka jest świetna;)
OdpowiedzUsuńAga
Rozumiem... Twoje słowa dały mi do myślenia. Nie chciałam abyś zrozumiała mnie źle... szukam siebie... swoich możliwości... nie wiem jak mogę siebie realizować. Mówisz, że muszę pytac Boga zatem posłucham Cie. Nie chce rezygnować również, z czytania Twojego bloga. Natknąłem się na niego całkiem przypadkiem. Zamierzam się nim kierować w zyciu. Jeszcze raz wybacz za zbytnia bezpośredniosc droga Alicjo. Zabieram się do lektury, nowa czytelniczka a może niebawem niewiasta. Krystyna.
OdpowiedzUsuńZapraszam Krystyno na spotkanie DN do Krakowa. Będzie okazja porozmawiać.
UsuńKobieta ma wiele do zrobienia w świecie jeśli tylko chce się zaangażować. I nie musi być w zakonie (choć to też piękne powołanie, nie przeczę). Mnie szczególnie poruszyły słowa z Orędzia Końcowego Soboru Watykańskiego II, które mam w swoim opisie bocznym i które są moją wielką inspiracją: "Nadchodzi godzina, nadeszła już godzina, w której powołanie niewiasty realizuje się w pełni. Godzina, w której niewiasta swoim wpływem promieniuje na społeczeństwo i uzyskuje władzę nigdy dotąd nieposiadaną. Dlatego też w tej chwili, kiedy ludzkość przeżywa tak głębokie przemiany, niewiasty przepojone duchem ewangelicznym mogą nieść wielką pomoc ludzkości, aby nie upadła".
Te słowa pokazują jak jest nasza rola, nasze główne i szczególne powołanie.
I po to m.in. powstały Dzielne Niewiasty;) Aby kobietom to pokazywać, uświadamiać i pomagać iść w tym kierunku.
Cieszę się ogromnie, że przybyła nowa stała czytelniczka bloga;) To dla mnie bardzo cenne.
Alicjo... Dziękuję. Poprostu dziękuję. Życie staje się piękniejsze...Dziękuję Ci Boże.. Oparznosci, że trafiłam na tą stronę. Aby przeczytać każdy post zejdzie mi trochę czasu... myślę, a nawet jestem pewna, że go nie zmarnuje. Alu dziękuję za ciepłe słowa szacunku i łaski...Z całego serca życzę miłego wieczoru i jutrzejszego dnia. Krysia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło Krysiu.
UsuńDobrze, że ten temat się pojawił. Bo niestety w świecie (w Kościele również) panuje taki stereotyp, że dla kobiety są tylko dwa wyjścia - albo małżeństwo albo zakon. I jeśli kobieta nie jest zamężna i nie jest w zakonie to znaczy, że się marnuje, ze jest spisana na straty (i niestety niektóre kobiety w to uwierzyły). A tymczasem to bzdura. Znam wiele wspaniałych niezamężnych kobiet, które nie są też zakonnicami, a które wspaniale realizują swoje powołanie jako kobiety. Są przy tym piękne, mądre, mają siłę ducha, robią wiele wspaniałych rzeczy dla innych i są świadectwem dla wielu kobiet. Siła i piękno kobiety nie tkwi ani w małżeństwie ani w zakonie. Tkwi w niej samej, tkwi w jej sercu, w jej umyśle - to jest siła, która pochodzi z Boga, z modlitwy, z adoracji, z zasłuchania w Boże słowo. Odkrywam to wśród Dzielnych Niewiast. Odkrywam swoją kobiecość oraz misję jaką mam w świecie jako kobieta (bez względu na stan cywilny, wiek, status społeczny, zawód, itd). A słowa z Orędzia Końcowego Soboru są po prostu niesamowite.
OdpowiedzUsuńNie wiem od kiedy słowo "singielka" dowartościowuje? Jaką wartość niby prezentuje? Natomiast pojęcie "niezamężna" obejmuje wiele kategorii m. in. panna. I to dowartościowuje kobietę. M.
OdpowiedzUsuńSłowo "nie-zamężna" oznacza nie mająca męża od razu kojarzy mi się z nieprzyjemnym znoszeniem ludzkich uwag i przytyk "a dlaczego ty nie masz męża? znajdź sobie kogoś, bo niszczysz sobie życie, poszukaj sobie kawalera, jakiegoś przystojnego faceta" Brrr, nie znoszę takich uwag, i błędem było że w końcu im uległam. Słowo "singielka" natomiast oznacza "pojedyncza, sama jedna" często kojarzy się ze świadomym wyborem stylu życia, gdzie na dane ludzkie przytyki nie zwraca uwagi. I tak znałam samotne kobiety z wyboru z racji wykonywanego zawodu nauczycielki, by bardziej poświęcić się swemu zawodu. Jak to było gdy byłam "singielką" mogę powiedzieć z własnego doświadczenia i obserwując inne takie osoby: gdy jestem sama w czterech kątach własnych zaczynam zastanawiać się co mogę uczynić i zmienić w swym życiu, dokąd pójść, gdzie pojechać, co dobrego uczynić, w swej relacji z Bogiem i z pożytkiem dla innych ludzi. I to wcielać w życiu. Stąd bycie singielką kojarzy mi się w wykazywaniem inicjatywy i przedsiębiorczości: gdy kiedyś byłam na sylwestrze, gdzie większość par przyszła też singielka sama, która była tak obrotna, że wygrywała większość konkursow i zabaw....
UsuńDziewczyny, tak jak Alicja wspomniała powyżej wartość nosimy w sobie a nie w słowie, którego używamy do określenia swojego stanu cywilnego. Słowa to kwestia tego co nam się bardziej podoba - ja osobiście też nie ekscytuję się słowem singielka, a niezamężna mi nie przeszkadza, ale nie obrażam się jak ktoś mówi, ze jestem singielką. osobiście nie lubię tylko zlepku: stara panna, szczególnie, gdy mówi to osoba starsza ode mnie. Kiedyś, gdy moja koleżanka tak się wyraziła o niemężnych kobietach zapytałam ją dlaczego o sobie konsekwentnie nie mówi "stara mężatka" skoro od wielu niezamężnych jest sporo starsza. Kiepsko się tłumaczyła, ale chyba dało jej to do myślenia.
OdpowiedzUsuń