wtorek, 25 marca 2014

Dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych!

"Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego [...] Na to rzekła Maryja: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!" /Łk 1, 26-38/. To fragment Ewangelii na dzisiejszą uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Dla mnie niezwykły. Maryja ufająca, odważna, dzielna. Wierzy spełnienie tego, co po ludzku jest niemożliwe. Nie ogranicza Boga, nie mówi to niemożliwe, nie wątpi. Młoda, dzielna nazaretańska dziewczyna.

A jak jest u mnie? Co ja Bogu odpowiadam podczas wszystkich moich zwiastowań? Kiedy On przychodzi i objawia mi swoją wolę? Czy wierzę, że dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych? Czy chcę za Jego głosem iść? Żeby działy się cuda w moim życiu, trzeba pozwolić Bogu działać. Pozwolić się pokierować. Podjąć czasem nawet bardzo radykalne decyzje. Przychodzi mi na myśl pewna historia, którą Jose H. Prado Flores opowiada podczas swoich wystąpień: "Pewien bogaty człowiek chciał pokazać swojemu synowi, jak żyją ludzie biedni. Po męczącej, całodziennej wędrówce dotarli w końcu niewielkiej chatki. Jej mieszkańcy przyjęli zdrożonych wędrowców pod swój dach i ugościli smacznym twarogiem. Następnego dnia rano poczęstowali ich natomiast świeżym mlekiem i śmietaną. Bogacz zdziwiony brakiem urozmaicenia w podawanych posiłkach zapytał gospodarzy, dlaczego mając wokół tyle żyznej ziemi, nie uprawiają jej i nie korzystają z plonów, jakie mogłaby wydać. W odpowiedzi usłyszał, że nie widzą takiej potrzeby, bowiem mają krowę, która daje im wszystko, czego potrzebują, aby przeżyć kolejny dzień. Nie docierały też do nich argumenty, że postępując w ten sposób, nie tylko tracą bogactwa, jakimi są hojnie obdarowani w tym miejscu przez naturę, ale też, że zawsze będą biedni.
Kiedy wędrowcy opuścili gościnny, ale ubogi dom, zobaczyli ową krowę. Wówczas ojciec rozkazał zaskoczonemu synowi, aby strącił zwierzę do wąwozu, na którego skraju się pasło. Syn oponował, przekonując, że krowa jest przecież jedynym źródłem utrzymania dla rodziny, która ugościła ich najlepiej, jak mogła. W końcu jednak usłuchał ojca, gdy wyjaśnił mu, że to właśnie przez tę krowę ci ludzie tak naprawdę nic nie mają. Po latach syn bogacza, którego dręczyły wyrzuty sumienia, postanowił odszukać tę rodzinę i wynagrodzić jej to, że w taki sposób odpłacił się za gościnę. Długo jednak błądził po okolicy, nie mogąc odnaleźć tego miejsca. W końcu dotarł do jakiegoś zamożnego gospodarstwa, położonego wśród obsianych zbożem pól i sadów owocowych, i tam postanowił zasięgnąć języka. Kiedy wprowadzono go do pięknego dworku, jego właścicielka rozpoznała w nim jednego z owych wędrowców, którzy przed laty odwiedzili jej rodzinę mieszkającą wówczas w ubogiej chacie. Na pytania gościa zaskoczonego tak ogromnymi zmianami, jakie tu zaszły, wyjaśniła mu, że to wszystko dzięki temu, iż stracili swoją jedyną krowę. Kiedy bowiem zostali z niczym, musieli znaleźć inny sposób na życie i odkryli w sobie nieznane dotąd możliwości".


Każdy z nas może więc postawić sobie pytanie: co jest dla mnie „krową”, którą muszę wrzucić do wąwozu? Co jest moją protezą, która nie pozwoli mi iść na przód? Co jest moją niewolą? Pokonanie tych ograniczeń otwiera szerokie perspektywy niezwykłego, pięknego i w pełni wartościowego życia, w którym głos Boży jest najlepszym drogowskazem.

Czasem Pan Bóg stracą nasze "krowy" do wąwozu, by dać nam większe możliwości. Bywa jednak, ze my zamiast iść na przód, siadamy nad wąwozem i użalamy się nad sobą, powtarzając pytanie: "Panie Boże dlaczego mi to uczyniłeś? Dlaczego zabrałeś mi moją "krowę"? Dlaczego zabrałeś mi tę pracę? Dlaczego nie dałeś mi męża? Dlaczego jestem samotna?...
Trzeba nam powstać! I z odwagą, jak Maryja, wypowiedzieć swoje fiat. To początek nowego życia.

Dziś uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Maryja uczy nas co znaczy ufać i zawierzyć Bogu do końca. Jak wierzyć jego Słowu, Jego planom.




8 komentarzy:

  1. Maryjo naucz mnie zaufać i zaufać bez końca Twojemu Synowi Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj Alicja,
    ale zrobiłaś wpis. Trafiłaś mnie w samo serce ;), to opowiadanie jest wyśmienite, w sam raz jak dla mnie... ;)
    Oczywiście mój komentarz jest tu zbędny, bo...wszystko co muszę zrobić, zostało już powiedziane i napisane!!!
    aga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Daj się prowadzić Panu, zaufaj mu już teraz, On się zatroszczy o Ciebie najlepiej ja to jest możliwe:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też zachwycam się postawą Matki naszej i wiem, że nie bez przyczyny akurat Ona jest patronką dzieła DN. To mocny wzór, ale jednocześnie taki ludzki i tak bardzo mi bliski. Ja osobiście czuję się coraz bliżej Maryi i mam wrażenie, że dzięki Nowennie Pompejańskiej, którą odmawiam, odrobinę lepiej ją poznałam. Maryjo, najdzielniejsza z Niewiast - wspieraj, pomagaj, tul do swego matczynego serca! Ania A.

    OdpowiedzUsuń
  5. Święte słowa, Alu! Dzięki! Opowiadanie bardzo pouczające. Obyśmy umiały wziąć je sobie do serca i zacząć żyć zamiast użalać się nad strąconą "krową"! Naucz nas mówienia :Fiat" w każdych okolicznościach życia, Maryjo!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż za piękne i pouczające opowiadanie:) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń