A jak jest u mnie? Co
ja Bogu odpowiadam podczas wszystkich moich zwiastowań? Kiedy On przychodzi i objawia mi swoją wolę? Czy wierzę, że dla
Niego nie ma rzeczy niemożliwych? Czy chcę za Jego głosem iść? Żeby działy się cuda w moim
życiu, trzeba pozwolić Bogu działać. Pozwolić się pokierować. Podjąć
czasem nawet bardzo radykalne decyzje. Przychodzi mi na myśl pewna historia, którą Jose H. Prado Flores opowiada podczas swoich wystąpień: "Pewien bogaty człowiek chciał
pokazać swojemu synowi, jak żyją ludzie biedni. Po męczącej, całodziennej
wędrówce dotarli w końcu niewielkiej chatki. Jej mieszkańcy przyjęli zdrożonych
wędrowców pod swój dach i ugościli smacznym twarogiem. Następnego dnia rano
poczęstowali ich natomiast świeżym mlekiem i śmietaną. Bogacz zdziwiony brakiem
urozmaicenia w podawanych posiłkach zapytał gospodarzy, dlaczego mając wokół
tyle żyznej ziemi, nie uprawiają jej i nie korzystają z plonów, jakie mogłaby
wydać. W odpowiedzi usłyszał, że nie widzą takiej potrzeby, bowiem mają krowę,
która daje im wszystko, czego potrzebują, aby przeżyć kolejny dzień. Nie
docierały też do nich argumenty, że postępując w ten sposób, nie tylko tracą
bogactwa, jakimi są hojnie obdarowani w tym miejscu przez naturę, ale też, że
zawsze będą biedni.
Kiedy wędrowcy opuścili gościnny, ale ubogi dom, zobaczyli
ową krowę. Wówczas ojciec rozkazał zaskoczonemu synowi, aby strącił zwierzę do
wąwozu, na którego skraju się pasło. Syn oponował, przekonując, że krowa jest
przecież jedynym źródłem utrzymania dla rodziny, która ugościła ich najlepiej,
jak mogła. W końcu jednak usłuchał ojca, gdy wyjaśnił mu, że to właśnie przez
tę krowę ci ludzie tak naprawdę nic nie mają. Po latach syn bogacza, którego dręczyły wyrzuty sumienia,
postanowił odszukać tę rodzinę i wynagrodzić jej to, że w taki sposób odpłacił
się za gościnę. Długo jednak błądził po okolicy, nie mogąc odnaleźć tego
miejsca. W końcu dotarł do jakiegoś zamożnego gospodarstwa, położonego wśród
obsianych zbożem pól i sadów owocowych, i tam postanowił zasięgnąć języka.
Kiedy wprowadzono go do pięknego dworku, jego właścicielka rozpoznała w nim
jednego z owych wędrowców, którzy przed laty odwiedzili jej rodzinę mieszkającą
wówczas w ubogiej chacie. Na pytania gościa zaskoczonego tak ogromnymi
zmianami, jakie tu zaszły, wyjaśniła mu, że to wszystko dzięki temu, iż
stracili swoją jedyną krowę. Kiedy bowiem zostali z niczym, musieli znaleźć
inny sposób na życie i odkryli w sobie nieznane dotąd możliwości".
Każdy z nas może więc postawić sobie pytanie: co jest dla mnie „krową”, którą muszę wrzucić do wąwozu? Co jest moją protezą, która nie pozwoli mi iść na przód? Co jest moją niewolą? Pokonanie tych ograniczeń otwiera szerokie perspektywy niezwykłego, pięknego i w pełni wartościowego życia, w którym głos Boży jest najlepszym drogowskazem.
Czasem Pan Bóg stracą nasze "krowy" do wąwozu, by dać nam większe możliwości. Bywa jednak, ze my zamiast iść na przód, siadamy nad wąwozem i użalamy się nad sobą, powtarzając pytanie: "Panie Boże dlaczego mi to uczyniłeś? Dlaczego zabrałeś mi moją "krowę"? Dlaczego zabrałeś mi tę pracę? Dlaczego nie dałeś mi męża? Dlaczego jestem samotna?...
Trzeba nam powstać! I z odwagą, jak Maryja, wypowiedzieć swoje fiat. To początek nowego życia.
Trzeba nam powstać! I z odwagą, jak Maryja, wypowiedzieć swoje fiat. To początek nowego życia.
Dziś uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Maryja uczy nas co znaczy ufać i zawierzyć Bogu do końca. Jak wierzyć jego Słowu, Jego planom.
Maryjo naucz mnie zaufać i zaufać bez końca Twojemu Synowi Ewa
OdpowiedzUsuńOj Alicja,
OdpowiedzUsuńale zrobiłaś wpis. Trafiłaś mnie w samo serce ;), to opowiadanie jest wyśmienite, w sam raz jak dla mnie... ;)
Oczywiście mój komentarz jest tu zbędny, bo...wszystko co muszę zrobić, zostało już powiedziane i napisane!!!
aga :)
To do działa Aga!;)
UsuńPracuję nad tym;)
Usuńaga
Daj się prowadzić Panu, zaufaj mu już teraz, On się zatroszczy o Ciebie najlepiej ja to jest możliwe:)
OdpowiedzUsuńJa też zachwycam się postawą Matki naszej i wiem, że nie bez przyczyny akurat Ona jest patronką dzieła DN. To mocny wzór, ale jednocześnie taki ludzki i tak bardzo mi bliski. Ja osobiście czuję się coraz bliżej Maryi i mam wrażenie, że dzięki Nowennie Pompejańskiej, którą odmawiam, odrobinę lepiej ją poznałam. Maryjo, najdzielniejsza z Niewiast - wspieraj, pomagaj, tul do swego matczynego serca! Ania A.
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa, Alu! Dzięki! Opowiadanie bardzo pouczające. Obyśmy umiały wziąć je sobie do serca i zacząć żyć zamiast użalać się nad strąconą "krową"! Naucz nas mówienia :Fiat" w każdych okolicznościach życia, Maryjo!
OdpowiedzUsuńCóż za piękne i pouczające opowiadanie:) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń