środa, 17 września 2014

Kobieta niezamężna i... remont mieszkania:)

Kobieta niezamężna i remont mieszkania. Kobieta niezamężna i zakup samochodu. Kobieta niezamężna i wieszanie obrazów... Uff! Ale to nie wszytko. Jest jeszcze sporo innych 'męskich' obszarów, z którymi kobiecie niekoniecznie jest do twarzy i niekoniecznie po drodze, a sprostać musi. Czy się udaje? Nie zawsze jest łatwo. Bo to, co mężczyźnie przychodzi bez trudu, dla kobiety niejednokrotnie stanowi ścianę z betonu. U mnie zaczęło się już na etapie decyzyjnym (co, gdzie, za ile, jak; jaki model, jaki kolor, jaki silnik...), poprzez wykonawczy (skąd wziąć fachowca, jak go dopilnować, jak wytłumaczyć co mam na myśli; jak złożyć zamówienie, jak dograć szczegóły, z kim jechać po odbiór), na smaku radości przeżywanej w pojedynkę skończywszy. Emocji, które temu towarzyszyły było sporo - obawa, że mnie to wszytko przerośnie, lęk, że sobie nie poradzę, zniechęcenie w obliczu ogromu spraw. Czasem była złość, żal, poczucie rezygnacji... Ostatecznie się udało. (W sporej mierze dzięki wsparciu mojego szwagra, który mobilizował do działania i nie pozwalał się nad sobą rozklejać, a trudniejsze sprawy po prostu brał w swoje ręce. Dlatego w tym miejscu - wielkie chapeau bas dla Ciebie, Zbyszku - za męskie wsparcie, męskie spojrzenie, męski profesjonalizm!). Na chwilę obecną tego typu przedsięwzięcia są już za mną. Ale jest wiele kobiet, które wciąż się z nimi zmagają. Np. T., od której ostatnio otrzymałam mail w tej sprawie. To on stał się przyczyną do zrobienia tego wpisu. Za Jej zgodą publikuję:

"Teraz mam strasznie trudny czas, który jest związany z zajęciem, tak naprawdę, przeznaczonym dla mężczyzn. Kupiłam mieszkanie i prowadzę jego remont. Mam problemy z robotnikami, bo nie dotrzymują terminów, robią jak im wygodnie, a nie jak ja chcę, chociażby mogli, gdyby im się chciało itd. Czas jest dla mnie też trudny, bo teraz właśnie odczuwam bardzo mocno swoją samotność, kiedy brakuje mi wsparcia i kiedy widzę, jak mężczyzna może
(fot.nevsepic.com.ua)
traktować kobietę, tylko dlatego, że jest "niewłaściwej" płci, no bo co "baba" może wiedzieć, i kiedy nie ma nikogo, kto stanąłby w jej obronie. Nie daję się i nie zamierzam składać gardy, ale jestem tą nieustanną walką strasznie zmęczona. Dlatego proszę Ciebie i Dziewczyny o modlitwę. O siłę, o spokój, o optymizm, humor i o to, żeby Pan Bóg zrobił cud i zesłał mi jakąś pomoc(/nika;)). I żebym nie walnęła czymś ciężkim mojego remontowca przy najbliższej okazji. Przy dalszej też nie (...) Przypomniałam sobie, kiedy na pierwszej Majówce mówiłaś o samotności i jak to wpływa na życie kobiety z takiego zwykłego, praktycznego punktu wiedzenia. Pamiętasz? Mówiłaś, że marzysz o kupnie skutera, a do tego potrzebna jest pomoc mężczyzny. I to właśnie skłoniło mnie do napisania prośby o tę modlitwę. Inaczej chyba nie miałabym odwagi, żeby się przyznać do swojej bezsilności i samotności. I pomyślałam sobie, że inne kobiety też mogą nie mieć odwagi, a taki wpis może im jakoś pomóc. I mnie też. T".
T. kończy swój mail nutą humoru: "Ach, gdyby te wszystkie Lwy Judy i inni Rycerze, na chwilę opuścili swoje bezpieczne salki spotkań i, zamiast na wyprawę wędkarską, udali się na wyprawę przeciw "smokom smutnej codzienności", które nie dają żyć rożnym samotnym Księżniczkom:)... Rozmarzyłam się:)".
T. się rozmarzyła, a ja w tym czasie zrobiłam wpis. Mamy nadzieję, że będzie pomocny...

Dziękuję T. za ten mail. Polecam Ją i wszystkie Dzielne, zmagające się z podobnymi trudami, modlitwie.

52 komentarze:

  1. Bardzo newralgiczny temat;) Rzeczywiście remont domu czy zakup samochodu to są trudne akcje dla kobiety i bardzo tu potrzebujemy męskiego wsparcia. Nie ma wątpliwości. Ale nie tylko kobiety niezamężne mają z tym problem. Niektórym mężatkom tak się trafiło, że mają mężów z dwiema lewymi rękami. I te sprawy i tak są na ich głowach. Nie jest wcale kolorowo. A mężczyźni są nam potrzebni, tak! By smakować życia;) Choć sztuką jest żyć bez nich i sobie radzić i uśmiechnąć się nawet od czasu do czasu do takiego właśnie życia;)

    OdpowiedzUsuń
  2. T. będę się modliła za Ciebie. Niech Maryja chroni Cię i prowadzi w tym trudnym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Więcej refleksji napiszę kiedyś, dziś tak na szybko - różnica w uporaniu się z takimi problemami jest taka, że kiedy problem taki ma mężatka to cóż, ludzie jeszcze jej współczują, że ma takiego męża z dwoma lewymi rękoma, podczas gdy niezamężna kobieta w pewnym już wieku, postrzegana jest jako dziwoląg i nie raz usłyszy komentarz typu "no znalazłabyś sobie wreszcie kogoś". A z drugiej strony kobiety niezamężne postrzegane są jako potencjalne zagrożenie dla małżeństwa, więc kogo mamy prosić o pomoc, gdy w około brak wolnych mężczyzn, których można byłoby o pomoc prosić, a proszenie w koło czyjegoś męża o pomoc może wydać się nie na miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To odpowiedź tez tak na szybko;)
      1) Mąż i dwie lewe ręce to rzeczywiście problem. A w przypadku, gdy ludzie z tego powodu współczują to jeszcze dochodzi do tego... wstyd. Dlatego chyba bym się do tego nawet nie przyznała, a zatem dalej była w punkcie zero;)
      2) Że kobieta niezamężna to dziwoląg? Hmm, a to chyba zależy od tego jak same siebie postrzegamy. Ja nie uważam się dziwoląga i nie zauważyłam, by inni mnie tak odbierali. Wręcz przeciwnie;) Ponad to osobiście więcej 'dziwolągów' (jeśli już używać tej terminologii) spotykam wśród zamężnych kobiet niż niezamężnych. Może dlatego, że tych pierwszych jest więcej i zwykła statystka tu działa;)
      3) Jeśli kobieta nie ma kogo prosić o pomoc, to trzeba przygotować sobie listę telefonów do punktów/firm świadczących usługi z rożnych dziedzin (hydraulik, elektryk, stolarz, etc) i w razie potrzeby wybrać tylko ten odpowiedni.

      Usuń
  4. Dziewczyny jesteście super! Dla mnie to świadectwo, że pomimo trudów można w pojedynkę stać na własnych nogach i dobrze działać, a nie tylko płakać, że się jest samej i ze jest źle. Ja czasem właśnie za dużo plączę i się użalam, a nie o to chodzi przecież. Za T. i za Alicję i za wszystkie dzielne niewiasty, które jak widać są bardzo dzielne, pomodlę się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Anonimowa!

      Proszę, nie rób z nas herosek jakichś;). My też płaczemy. No, dobra, piszę za siebie. Ja też płaczę, ryczę i wyję, ale to jest coś naturalnego. My kobiety jesteśmy z natury emocjonalne i nie widzę nic zdrożnego w przelwaniu litrów łeż. Przecież jakoś musimy się pozbyć tych złych emocji. Wydaje mi się, że w tym wszystkim chodzi nie o to, żeby się nie użalać nad sobą, ale o to, żeby równocześnie i równolegle, i kiedy tylko obeschną oczy, dać w pysk (wybaczcie:)) wszystkim przeciwnościom, żeby stawić im czoła.

      Jest takie stare, łacińskie określenie kobiety mężnej - diva virago. Kiedyś były to kobiety, które przywdziewały zbroję i walczyły u boku mężczyzn na polu bitwy. I na równi z nimi.

      Czy nie czujecię się czasem właśnie tak, moje drogie Divae Viragines? :)

      T.

      ps.
      Dziekuję za modlitwę. Świadomość, że mam takie oparcie, sprawia, że jest łatwiej.

      Usuń
  5. Także borykam się z tego typu problemami i doświadczam różnych przygnębiających emocji. Kiedy jednak remontowałam mieszkanie to Pan Bóg mi zesłał takiego fachowca, który kupował to co nie wymagało mojej zgody a inne rzeczy przywoził do akceptacji. Przy okazji ponaprawiał mi to co wskazałam albo wskazał jakiś namiar. I na dodatek zawsze miał dobry humor.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie ten wpis i komentarze są czytelnym znakiem od Boga. Dziś mija 10 rocznica mojego małżeństwa, a ja tak rzadko dziękuję mojemu mężowi za te wszystkie rzeczy, które zrobił i robi w domu czy przy aucie, za rzadko go chwalę , a jest taką "złotą rączką" , zbyt często traktuję je jako oczywistość.... E.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja długo byłam sama i czułam wtedy głęboko emocjonalną więź z Bogiem, dającą radość życia i było mi tak dobrze. Do zmiany sytuacji by znaleźć sobie faceta skłoniło mnie poczucie braku perspektyw na przyszłość i obawa jak ja poradzę sobie w życiu. Teraz z perspektywy czasu uważam że wejście w związek małżeński z taką motywacją było błędne. Jest mi smutno, a gdybym mogła zmienić coś w swoim życiu i jakiegoś błędu nie popełnić, to dalej żyłabym w stanie wolnym nie szukając nikogo. Mam poczucie że w mężczyźnie nie znajdzie się wsparcia w trudnych sytuacjach to łudzenie się naiwnością, a wręcz przeciwnie, boję się go, muszę mieć na tyle wewnętrznej siły by mnie skrzywdził, nie stłamsił. Kobieta powinna potrafić umieć żyć sama. Teraz, by moje życie miało sens proszę Boga o podwójne obdarowanie- kobiety samotne o wiele bardziej potrafią żyć w głębokiej relacji z Bogiem, angażować się w dzieła chrześcijańskiej miłości i być bardziej obecne we wspólnocie Kościoła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1) Zgadzam się z Tobą, że wyjście za mąż z taką motywacją (brak perspektyw + lęk przed przyszłością) nie jest najlepszym pomysłem na życie. Mnie to do głowy nie przyszło. Ale za to mam to, co mam - np. remonty w pojedynkę;) Coś za coś;)
      2) Nie zgadzam się, że w mężczyźnie (mężu) nie znajduje się wsparcia w trudnych sytuacjach. Jeżeli jest to odpowiedni mężczyzna to oczywiście, że wsparcie się otrzymuje. I działa to w obie strony - w wielu dziedzinach jest się także wsparciem dla niego. Tak sobie wyobrażam małżeństwo i dobre relacje międzyludzkie. Dlaczego liczenie na wsparcie męża miałoby być naiwnością…?
      3) Kobieta powinna umieć żyć sama – ponownie się zagadam. Jednym z celów powyższego wpisu było potwierdzenie tej tezy (remont mieszkania w pojedynkę nie oznacza słabości i pogubienia w życiu). Ale chciałam także ukazać, że nawet jeśli kobieta żyjąc sama świetnie sobie radzi, to i tak nie jest osobą ze stali. Że przy naszej wewnętrznej sile i zaradności, mamy także swoją wrażliwość, kruchość i delikatność. Że mamy sytuacje, które nas rozkładają na łopatki, przerastają, powalają z nóg. I chodzi o to, by się nawzajem wspierać w takich momentach. Wsparciem może być podzielenie się swoim trudem, wsparciem jest modlitwa.
      4) Więź z Bogiem – tak, to zdecydowanie źródło mojej siły, harmonii, spokoju. Chwała Panu!

      Wszystkiego dobrego!

      Usuń
    2. Alu, mówię tu o jakimś poczuciu związanym z własnym doświadczeniem postawienia się w takiej trudnej sytuacji życiowej, trudnych relacji osobistych i rodzinnych, że coś się trudnego wydarzyło, doświadczyłam trudnych emocji. Bo takie wyobrażenie o małżeństwie i dobrych relacjach międzyludzkich o jakim mówisz może kiedyś miałam, ale zderzyło się to z rzeczywistością, bo zachowanie tego mężczyzny zaczęło mnie niepokoić, co kryje się w jego umyśle, bo okruchów dobroci nie widziałam w takich sytuacjach gdy jest to potrzebne dlatego zaczęłam wręcz się tej osoby obawiać. Wniosek z tego wysuwam taki:
      .Rzeczywiście to nie był dobry pomysł na życie wyjście za mąż z poczucia braku perspektyw na życie, więc uważam że nie będzie to dobrą motywacją, gdy któraś z samotnych kobiet podejmie decyzje o poszukaniu sobie mężczyzny i małżeństwie bo nie radzi sobie sama z remontami w mieszkaniu, tak jak ja ten błąd popełniłam by rozłożyć koszty prowadzenia domu. Teraz dostaję boleśnie w kość i jest mi smutno, jestem rozżalona z powodu swego błędu.

      Usuń
    3. Nie wiem co odpowiedzieć... Otaczam modlitwą. Ciebie, Twojego męża, Twoje małżeństwo. I wierzę, że nie ma takiego problemu, którego Bóg by rozwiązać nie mógł. I takiej relacji, której nie mógłby uzdrowić.

      Usuń
    4. Obraz związku, jaki rodzi się z tych wypowiedzi jest przygnębiający...brak porozumienia, wsparcia, zwykłej , ludzkiej życzliwości..i ta postawa lękową przed własnym partnerem ( za tym zawsze stają jakieś karygodne zachowania męża)... .MEGA KRYZYS...zachęcam do szukania pomocy w Paradni Rodzinnej...im szybciej, tym lepiej...długotrwałe bycie w złej relacji BARDZO kobietę osłabia psychicznie, z czasem nawet uniemożliwia jej zmianę tej sytuacji...do tego szybko dochodzą choroby somatyczne, jako wyraz silnego, negatywnego napięcia emocjonalnego ...znam wiele takich historii, brałam udział w grupach pomocowych...modlić się trzeba zawsze, ale nie zaniedbywać tego, co nakazuje ludzka roztropność...mężczyznę zmieniają nie nasze słowa, ale KONSEKWENCJE, które ponosi za czyny, dopiero wtedy zauważy problem...takie jest moje doświadczenie, ale chyba nie mylę się...

      Usuń
    5. W tym problemie nie szukałabym pomocy w poradni rodzinnej, a raczej sceptycznie nastawiona omijałabym łukiem ją z daleka. Mam uraz do poradnictwa przedmałżeńskiego: poczucie że były bagatelizowane właśnie tam moje poważne wątpliwości, rozterki przedślubne, co wpłynęło na brak wolnej decyzji, gdy dany związek, małżeństwo w ogóle zaistnieć nie powinien. Mam poczucie też że wsparcia też nie uzyskam w Domowym Kościele, mam poczucie próby podporządkowania utartym schematom i utraty wolności, myślenia, działania, odczuwania.
      Raczej pomocą może być udział w grupach samopomocowych, wsparcia, gdzie z innymi osobami podzielę się problemem trudnych emocji, trudnych relacji osobistych i rodzinnych, którzy to zrozumieją, bo przeżywają podobny problem uzyskając wsparcie wśród zaufanych osób w ramach danej grupy samopomocowej. Zaczynam takowe znajdować w swoim miejscu zamieszkania i problem negatywnego napięcia emocjonalnego zaczął się zmniejszać.

      Usuń
    6. Każda z nas jest inna, każdej z nas pomaga coś innego (chwała Bogu, jest wiele form pomocowych: Poradnie Rodzinne,doradcy i mediatorzy , dialogii i weekendy małżeńskie, grupy wsparcia np. dla ofiar przemocy ,sesje z psychologiem, wreszcie mnóstwo dobrych poradników poświęconych budowaniu relacji w związku, a są jeszcze fora internetowe ) .Najważniejsze, aby nie być pasywnym, , nie czekać, aż coś samo się zmieni. Nie zmieni, będzie tylko gorzej. Tymczasem kobiety źle traktowane często cierpią w milczeniu , bo '"nie się czym chwalić", albo, bo może ktoś powie " z chłopem sobie nie radzisz?". Są takie , które ciągle starają się coraz bardziej i bardziej, aż do wyczerpania siebie, mając nadzieję, że tym zjednają swojego partnera... Temat-rzeka. Reasumując: najważniejsze, by wyjść do innych ze swoim problemem, mówić, skarżyć się i szukać SOBIE pomocy! Późno to zrozumiałam, wiele wylałam łez, noszę rany do dziś, może dlatego taki kładę na to nacisk...

      Usuń
    7. Dziewczyny, w związku z tym, że się nie podpisujecie pod swoimi wypowiedziami, nie wiem jak się do Was zwracać. Może tak - 'Anonimowa a' (która ma problemy) i 'Anonimowa b' (która doradza). Bardzo Wam dziękuję za tę dyskusję. Chciałabym przyłączyć się do wypowiedzi 'Anonimowej b', która uważa, że trzeba coś ze sobą zrobić w swojej trudnej sytuacji małżeńskiej. Stąd moje pytanie do 'Anonimowej a' - czy słyszałaś o Wspólnocie Trudnych Małżeństw "Sychar"? Wiem, że pomogły one już wielu parom, wielu kobietom. Informacje można uzyskać na stronie: http://sychar.org/.

      Wspieram. Niech Bóg błogosławi.

      Usuń
  8. Gdyby nas od dziecka uczono, że jesteśmy stworzone do budowania, rozkrecania, naprawiania. Wowczas okazało by się że pieczenie ciasta czy zrobienie makijażu powala nas na łopatki. Myślę że każda z nas z palcem w nosie poradzi sobie z remontami, kupnem samochodu czy innymi ,, meskimi ,, pracami, to jest tylko kwestia podejścia do tematu. Przecież nawet jak jest ten facet obok to i tak kobieta zalatwia większość spraw. On stoi tylko na straży, co by inny facet za dużo sobie nie pozwolił. Przecież on doskonale wie na co ich stać, sama zachowa się tak samo w podobnych okolicznościach. Nie ma twardszego karku na świecie jak u kobiety. To my jestemy fundamentem, sterem, wyznacznikiem ścieżek. Jednego tylko nie umiemy zaspokoić, tego by nas docenić, pochwalić. Dziewczyny będę się modlić. Bog i tak nas kocha ponad wszystko oddajmy Mu nasze remonty, problemy, samotność On już dobrze wie co z tym zrobić. Niech Was Bóg błogosławi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ powiało radykalnym feminizmem! Dziękuję Bożenko za ten wpis. Jednak z racji tego, że mam inne zdanie na postawione tezy, pozwolę sobie odnieść się do nich.

      1) „Gdyby nas od dziecka uczono, że jesteśmy stworzone do budowania, rozkręcania, naprawiania…” – na szczęście nas tego nie uczono! Bo nie do tego, jako kobiety, zostałyśmy stworzone. Podział ról jest potrzebny, a nawet konieczny. I tak jak kobieta nie powinna zdejmować 'sukienki i szpilek', by stanąć w ferszalu do betoniarki, tak też mężczyzna w ‘damskich fatałaszkach’ (vide: stojący z boku i przyglądający się jak ona wszystko bierze na siebie) nie wygląda korzystnie. Uważam to wręcz za niebezpiecznie zjawisko.

      2) „Każda z nas z palcem w nosie poradzi sobie z remontami, kupnem samochodu…” – na szczęście nie z palcem z nosie. Jeśli sobie radzimy, to dlatego, że zostałyśmy postawione w takiej sytuacji i po prostu trzeba się z nią zmierzyć. Ale często są to zadania ponad nasze siły, okupione ogromnym trudem i łzami. Nie wiedzę powodu, by udawać, ze jest inaczej. Jeśli jest zatem obok nas ktoś, kto może nas w tym wyręczyć, to nie powinnyśmy się za takie rzeczy nawet zabierać. (Wsparcie owszem, ale ono jest czymś innym niż przejęcie obowiązków i ról).

      3) „Przecież nawet jak jest ten facet obok to i tak kobieta załatwia większość spraw. On stoi tylko na straży, co by inny facet za dużo sobie nie pozwolił” – kompletnie nie rozumiem i nie traktuję jako reguły. Znam wiele związków, w których to funkcjonuje na zdrowych zasadach… Bo ‘mama to nie jest to samo co tato’;)

      4) „Nie ma twardszego karku na świecie jak u kobiety. To my jesteśmy fundamentem, sterem, wyznacznikiem ścieżek” – niestety pod tą tezą także jest mi się trudno podpisać...

      Usuń
    2. Ala napisałam tak, bo jak funcjonuje większość mojego życia. Chciałam dziewczynom dodać otuchy, żeby uwierzyly że dadzą radę, bez szukania na gwałt faceta jako wykonawcy. Pewnie, ze chciałabym aby był ktoś kto obciąży mnie w wielu sprwach, ale widać nie zła małpa ze mnie, że nie mam nikogo takiego;)

      Usuń
    3. Bożenko, a może warto spróbować z 'małpy' przeistoczyć się w księżniczkę i zamiast wyręczać męża, pozwolić mu się na rękach nosić;)
      Bo jeżeli nie ma męża obok, to owszem, trzeba radzić sobie samej. Ale jeśli już jest, to czy nie lepiej pozwolić być mu rycerzem (to w końcu jego przywilej) i nie zakładać na siebie jego zbroi?;)

      Usuń
    4. O kochana to ja strasznie długo bym musiała czeac i powornie długo prosić. Brak mi cierpliwości i życia na czekanie. Ale obiecuję chociaż postaram się.

      Usuń
    5. Alu cudowne są Twoje metafory;););)

      Usuń
    6. Ale gdyby księżniczka sama wyszła z zamku walczyć z siedmiogłowym smokiem, to zostałaby przez niego pożarta:) Ona uprzejmie poczekała, aż przybędzie rycerz i smoka pokona;) Cnota cierpliwości się opłaciła;)

      Usuń
    7. Zgadzam się z Bożenką, w niektórych przypadkach szkoda życia, żeby czekać aż mąż będzie takim rycerzem co będzie swą księżniczkę nosił na rękach:-) dlatego niestety te księżniczki same muszą brać BYKA (remonty i różne inne męskie sprawy) za rogi i z nimi się rozprawiać. Cierpliwość w wielu wypadkach może się okazać tylko czekaniem i nie narzekaniem (to oczywiście też do przeżycia:-), Efekt tej cierpliwości poznamy kiedyś u Boga.Ewa

      Usuń
  9. Dzięki dziewczyny, niech Pan Bóg pobłogosławi w tych naszych remontach, budowach, itp wyzwaniach oraz wspomoże w sprawach finansowych,aby te remonty i j/w były możliwe.
    Panie Boże wspomóż proszę.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziewczyny!

    Może już przynudzam, ale dzisiaj przeżyłam to COŚ. Przynajmniej ten jeden raz podczas tego remontu. Otóż, przywieźli mi duży transport różności - kafelki, kibelki, uszczelki i inne. Na moją prośbę pan remontowiec podesłał mi do pomocy przy rozładowaniu swojego szwagra. Ale to nic. Pojawił się też starszy pan, o którym nic nie wiem, oprócz tego, że znał się z kierowcą i rzeczonym szwagrem. I zrobił to, co powinien zrobić mężczyzna. Czyli, nie wtrącając się kobiecie do jej dzieła, pokierował umiejętnie i jakby z boku wszystkim. Zarządził, jak samochód ma podjechać, żeby było go najwygodniej rozładować, pilnował, żeby kafelki składane były delikatnie i w odpowiedznim porządku, żebym sobie mogła spokojnie sprawdzić, czy zamówienie się zgadza, pocieszał, że z tego, co widzi, remont wreszcie przyspieszy i poradził mi uchylić okno, bo zauważył, że tynki nie schły wystarczająco szybko. Jeszcze pochwalił za to, że wszystko osobiście sprawdzam i był wdzieczny (sic!), że się pojawiłam (sic!), bo dgyby on miał skontrolować zamówienie, to by mu było strasznie trudno, bo nie wiedziałby co jest czym.

    To jest właśnie to, co nazywam męskim wsparciem. Wsparciem w sprawach, których ja sama nie jestem w stanie ogranąć. I na pewno nie wyręczaniem, bo przecież nie o to tu chodzi.

    Wasze modlitwy są bardzo skuteczne.

    Poproszę o następnych pomocników ;).

    T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. T., jestem pod wrażeniem tego wydarzenia;)

      W jego kontekście nasuwa mi się pewien wątek, który nie był poruszony w tej naszej kobiecej blogowej rozmowie budowlanej. A mianowicie, że kiedy kobieta ufa Bogu, dzieją się cuda! Zaufanie wydaje mi się być kluczem do naszej zaradności, samodzielności, odwagi w podejmowaniu decyzji. Że kiedy ufamy Bogu, to będąc same, tak naprawdę nie jesteśmy same. Za nami On - potężny, wszechmocny, dobry. Bóg, który troszczy się o nas, który o nas dba, który nas wspomaga i umacnia. Opisana przez Ciebie sytuacja pokazała mi to bardzo wyraźnie.
      Często angażuję Pana Boga w moje sprawy, w których potrzebuję wsparcia. Wiele razu mówiłam Mu wręcz, że skoro nie dał mi męża, to On sam musi teraz wziąć je w swoje ręce;) I bierze;) Ani raz się na Nim nie zawiodłam. Zawodzę się natomiast na sobie, gdy z kobiety zaufania przeistaczam się w Zosię-samosię i zapominam, że góry przenosić mogę tylko z Nim, nie sama.

      Wspieram modlitwą i cieszę, że Pan Bóg dał Ci doświadczyć swojej obecności.

      Usuń
  11. Ku czemu wyrywa się twoje serce? Jak bardzo pragniesz znaleźć kogoś, z kim chciałbyś dzielić resztę swojego życia? Przygotowaliśmy dla ciebie propozycję 9 dni modlitwy, które pomogą ci razem z Bogiem odnaleźć drogę życia pełnią.

    II DZIEŃ - ŚWIADOMOŚĆ MOICH TALENTÓW

    1) Prośba na dzisiaj

    Dziękuję za wszystkie dary i talenty, którymi mnie obdarzyłeś.

    2) 10 min z Pismem
    (Mt 25, 14-28)

    Z królestwem niebieskim jest jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana. Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi. Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: "Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem". Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!" Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: "Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem". Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!" Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: "Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!" Odrzekł mu pan jego: "Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów.

    3) Zadanie na dziś

    Bóg dał nam wiele darów naturalnych, abyśmy z nich korzystali i je pomnażali. Nie chce fałszywej pokory, która próbuje wmówić człowiekowi, że nie umie zrobić niczego dobrego.
    Zrób sobie listę dziękczynienia. Skupiaj się na konkretach.
    a) Podziękuj za 3 swoje cechy fizyczne, które ci się najbardziej podobają.
    b) Podziękuj za 3 swoje talenty, nazwij je i poproś o siłę, aby je pomnażać.
    Zakończ modlitwą Ojcze Nasz.


    Prośba na dzisiaj: Niech będzie obecna w każdym momencie twojego dnia.
    10 minut z Pismem: Przeczytaj zadany fragment. Jak mógłbyś nazwać uczucia, które się w tobie rodzą? W którą stronę cię prowadzą?
    Zadanie na dziś: Wiara przejawia się w konkrecie


    http://www.slub.deon.pl/nauki-przedslubne/art,15,nowenna-o-dobrego-meza-dobra-zone-dz-2.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Monika, świetny pomysł z ta nowenną. Dziękuję, ze będziesz ją tutaj zamieszczać.

    OdpowiedzUsuń
  13. Proszę :) A najfajniejsze w tej nowennie jest chyba to, że nie wiadomo co będzie w jej kolejnym dniu - nie można przeczytać na zaś. Monika

    OdpowiedzUsuń
  14. DZIEŃ IV - WIERZĘ W TWOJĄ MIŁOŚĆ


    1) Prośba na dzisiaj

    Pomóż mi, Boże, doświadczyć tego, że się o mnie troszczysz, że leczysz mnie z moich chorób i ran.


    2) 10 min z Pismem

    Łk 10, 30-35
    «Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: "Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał".


    3) Zadanie na dziś

    Spróbuj odnaleźć, co jest twoją największą raną, która wpływa negatywnie na twoje relacje z innymi ludźmi. To może być jakieś wydarzenie z życia, błędne przekonanie o własnej niskiej wartości lub cokolwiek innego. Poświęć kilka minut osobistej modlitwy i porozmawiaj o tym z Jezusem, posłuchaj też, co On ma do powiedzenia.


    Prośba na dzisiaj: Niech będzie obecna w każdym momencie twojego dnia.
    10 minut z Pismem: Przeczytaj zadany fragment. Jak mógłbyś nazwać uczucia, które się w tobie rodzą? W którą stronę cię prowadzą?
    Zadanie na dziś: Wiara przejawia się w konkrecie życia.

    http://www.slub.deon.pl/nauki-przedslubne/art,17,nowenna-o-dobrego-meza-dobra-zone-dz-4.html

    OdpowiedzUsuń
  15. Moje Drogie Panie,

    jestem właśnie w trakcie lektury „Urzekająca” J. & S. Eldredge i chciałam się z Wami podzielić pewnym fragmentem, który jest dla mnie super odkryciem! A tak na marginesie, to wydaje mi się, że ta książka jest to tzw. „must have” każdej Dzielnej :) /książka dostępna w mobilnej biblioteczce DN/

    Oto ten fragment:

    „Obawiam się, że ja i wiele innych kobiet zaczęło rozumieć kobiecą czystość jako całkowite ignorowanie mężczyzny, którym się interesujesz, dopóki on ci się nie oświadczy. A dlaczego miałby się wtedy oświadczyć?

    Jasne, że kobieta powinna być ponętna dla mężczyzny, który jej się podoba, Uśmiech, czułość, zainteresowanie nim i jego życiem są naturalne i mile widziane. Wyglądać jak najlepiej, uczuliś go na twoją obecność. Tak, możesz zaoferować mu piękno – w delikatnie zwiększanych porcjach, w miarę jak on zabiega i podchodzi bliżej. I owszem, są takie części ciebie, które powinny zostać ukryte w tajemnicy do momentu, kiedy on się w pełni nie zobowiąże i ty nie zaoferujesz mu siebie w waszą noc poślubną. Nie oferuj od razu wszystkiego, ale też nie możesz oferować niczego.

    Ile i kiedy? (…) Idź z tym do Boga. Bądź mądrą i wnikliwą kobietą. Bądź świadoma spraw, które mogą cię powstrzymywać, lub spowodować, że dasz za dużo. Bądź świadoma spraw, które mogą doprowadzić do tego, że on zwróci się do ciebie o swoje potwierdzenie [męskości-przyp. wł.] lub zostanie sparaliżowany. Zachęcaj, pobudzaj, zachowując osobistą prawość.

    (…) Bądź ostrożna, by nie zaoferować zbyt wiele siebie mężczyźnie, dopóki nie masz dobrego, solidnego dowodu na to, że on jest silnym człowiekiem, zdolnym do podjęcia zobowiązania” (str. 163-164)

    „Piękno kobiety jest tym, co pobudza siłę mężczyzny” (str. 155)

    Pozdrawiam. Monika

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuję Monika, że to zamieszczasz

    OdpowiedzUsuń
  17. Mnie też podoba się ta nowenna.
    Serdeczne pozdrowienia dla Moniki, przesyła Aga;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Dziękuję - a czy to Aga, którą wiozłam do Krakowa z Ryniasu?:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Niestety nie, ale... jestem z Krakowa;),a czy to Monika z najcieplejszego miasta w Polsce, czyli z Tarnowa?
    Aga z Krakowa;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Niestety nie ;) to Monika z najpiękniejszego miasta w Polsce czyli z Krakowa ;)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyny, pomogę Wam;) - Monika to ta, która zajmuje się biblioteką DN, a Aga to ta krótkościęta, która przychodzi też na spotkania niedzielne;)

      Usuń
    2. Teraz już wiem, która Monika;)))
      Aga

      Usuń
    3. Dzięki Alicja za podpowiedź;)
      Aga

      Usuń
  21. Czy odręczne listy już napisane?:)
    Byłam wczoraj na tej Mszy Św. w Krakowie - i powiem Wam, że to było niesamowite - cały Kościół pełen ludzi ! Celebrans Mszy Św. powiedział, że skoro jest aż takie zapotrzebowanie na modlitwę w takiej intencji, to należy rozważyć, czy nie warto sprawować Eucharystię w tej intencji częściej np. raz w miesiącu. Jeśli tak się stanie, to na pewno info pójdzie w internetowy świat;)
    pozdrawiam
    M.

    OdpowiedzUsuń
  22. M., a wyślesz info do naszego "światka", jeśli coś usłyszysz? Nie mogłam wczoraj być, a chciałabym się wybrać.

    I dzięki za nowennę.

    :)

    T.

    OdpowiedzUsuń
  23. Jasne, jak tylko coś usłyszę tudzież przeczytam, to dam znać :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Pozdrawiam wszystkie dzielne niewiasty, które żyjąc w pojedynkę tak dobrze sobie radzą.

    OdpowiedzUsuń
  25. Chciałam nawiązać do wcześniejszego wątku wyboru miedzy braniem w swoje ręce spraw, a czekaniem, aż książę się zabierze (w przypadku gdy jest). Może przeoczyłam, a ktos o tym wspomniał: jest jeszcze trzecia droga: poprosić księcia, bardzo skuteczna, doswiadczone meżatki, albo te bystrzejsze :) wiedzą, że większość ksiażąt się nie domyśla, i nie jest to brak miłosci czy defekt ksiecia. A chętnie zrobią o co poprosimy.
    Może to dla niektórych rozwiazanie oczywiste, ale często jest przez nas kobiety zapominane,
    Pozdrawiam Wszystkie Dzielne Niewiasty.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  26. Ach, gdybyż ten Książę zechciał był istnieć ;)

    T.

    OdpowiedzUsuń
  27. Dziękuję za modlitwę i wsparcie.

    Właśnie wypłaciłam remontowca.

    To był dla mnie bardzo trudny czas. Remont trwał 12 tygodni (choć powinien tylko 2). Sporo się nauczyłam, nie tylko w dziedzinie techniki i technologii budowlanej, ale też o ludziach. I niestety potwierdziły się moje wcześniejsze obserwacje, że kobieta grzeczna, uprzejma i słowna nie ma szans w relacjach z niektórymi facetami (mam na myśli oczywiście remontowca)...

    ...No, ale je mam drugą twarz;). Wrrrr. I pan remontowiec się o tym przekonał. I na koniec musiał mnie traktować poważnie;).

    I muszę Wam powiedzieć Dziewczynki, że baba zawsze da radę;). Wy też.

    Teraz trzymam kciuki za to, czego nie jestem w stanie skontrolować, jak np. rurki w ścianie. Mam nadzieje, że nie będą tak zrobine, jak moje fugi, sufity, czy podłogi z dziurkami oraz górkami i dolinkami tu i tam.

    T.

    OdpowiedzUsuń
  28. Bardzo ciężki temat... Ale tak naprawdę musimy odnaleźć siły w sobie do dalszego działania i nauczyć się widzieć rzeczy pozytywne na co dzień.

    OdpowiedzUsuń
  29. Moja niezależność trwała do momentu, gdy wybierałam podczas remontu rozpuszczalniki. Potem musiałam już poprosić o wsparcie. Nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak, czy po prostu kobiety, które radzą sobie same z remontami mają po prostu szczęście.

    OdpowiedzUsuń
  30. "Radzenie sobie z remontami" polega właśnie na proszeniu o wsparcie. Nie musimy się na wszystkim znać. Patrząc z perspektywy własnego remontu, dochodzę do wniosku, że bez pomocy innych, np. mojej nieocenionej siostry, która ma zamiłowania inżynierskie, nie ruszyłabym z remontem w ogóle. Moje umiejętności ograniczyły się do wyboru odpowiednich kolorów, faktur, kształtów tak, żeby to jakoś ze sobą współgrało. Resztę pozostawiłam tym, którzy się na tym znali. I nie powiem, że wszystko wyszło, bo choć jestem zadowolona z tego, jak wygląda moje mieszkanie, to nie jestem zadowolona z wykonawstwa (mam na myśli remontowca, który tak odbębnił robotę, że potem dostał ode mnie trzy-stronicową listę rzeczy do poprawy... oczywiście tych, które się jeszcze dało poprawić). Ale w tym wszystkim chodzi o to, żeby "nauczyć się widzieć rzeczy pozytywne na co dzień", jak napisała Gosia.
    Ja odchorowałam ten remont, długo zwlekałam z przeprowadzką, bo nie mogłam już patrzeć na to mieszkanie (przez wiele tygodni, po skończonym remoncie, nawet do niego nie zaglądałam), ale trzy miesiące temu zdecydowałam się na przenosiny i nie żałuję. Nie wszystko jest tak, jak miało być, ale to się nie liczy, bo okazało się, że są rzeczy ważniejsze, jak np. swoboda, intymność czy święty spokój:))).

    Głowa do góry. Wszystko co złe przechodzi, a pozostają tylko rzeczy najcenniejsze, czyli to, czego się nauczymy...

    ...i tym filozoficznym stwierdzeniem kończę niniejszą wypowiedź ;).

    T.

    OdpowiedzUsuń
  31. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń